rekawiczki-samochodwe-kuc (1 of 1)-2
Oj, moje nowe rękawiczki samochodowe od Kuc upadły mi na magazyn Audi.

Dzienniki PremiumMoto.pl – kwiecień

Kwiecień na PremiumMoto.pl upłynął pod znakiem Volkswagena oraz moich pierwszych prób z GoPro. Zacząłem od Touarega w konfiguracji za prawie 400 tys. zł, a skończyłem na ciekawym doświadczeniu, jakim był tydzień z hybrydą typu plug-in w postaci Golfa GTE. W międzyczasie jako jeden z nielicznych blogerów w Polsce miałem okazję pojeździć samochodem na wodór, wpadłem na prezentację Forda Rangera i na tor poznań na imprezę Lexusa. Działo się więc sporo, zapraszam do lektury.

#update 28.04.2016: jak to się prezentuje?

#łycha #kawior #Rolex

Przypomniałem sobie, że nie opisywałem Wam jeszcze, jak wyglądają prezentacje nowych modeli samochodów. Pisałem o tym, jak umówić się na samochód prasowy, kto płaci za paliwo do nich i co się stanie, jak taki samochód rozbijesz, ale zapomniałem napisać o prezentacjach. A to również ważna część pracy dziennikarza (coraz częściej również blogera) motoryzacyjnego. Właściwie prezentacje to ta najprzyjemniejsza część.

Zasadniczo launch nowego samochodu to dwie prezentacje – jedna światowa/europejska, która odbywa się w najrozmaitszych miejscach naszego globu, a nieco później lokalna, w Polsce. Na światowe/europejskie prezentacje z Polski jeżdżą tylko największe redakcje, bo ilość miejsc dla dziennikarzy z danego kraju jest ściśle określona. Dla pozostałych redakcji przeznaczona jest prezentacja lokalna.

Prezentacje trwają zazwyczaj dwa dni, czasami krócej, bardzo rzadko dłużej. Zdarza się, że wylatujemy rano do Frankfurtu/Monachium, etc., odbywamy jazdę testową i jeszcze tego samego dnia wracamy do Polski. Męczące. Wśród lokalnych prezentacji również zdarzają się jednodniowe eventy, ale najczęściej z racji sporych odległości z Warszawy na miejsce prezentacji, przewidziany jest również nocleg.

Scenariusz prezentacji jest zawsze podobny. Przyjazd, konferencja prasowa, jazdy testowe, lunch/kolacja, open bar i czas na rozmowy kuluarowe, podczas których można dowiedzieć się znacznie ciekawszych rzeczy niż na konferencji. Potem nocleg, śniadanie i do widzenia. Bywa, że prezentacja zaczyna się kolacją, a dopiero następnego dnia są jazdy testowe i konferencja. Podczas prezentacji nie ma zbyt wiele czasu na same jazdy, zazwyczaj trasa testowa trwa 1-3 godziny. Trudno więc dobrze poznać samochód, ale można wyrobić sobie pierwszą opinię, poznać nowe rozwiązania i sprawdzić je w praktyce.

Nie, łycha nie leje się strumieniami, kawior nie wysypuje z talerzy i nie dostajemy po złotym Rolexie na drogę, tylko po to, żeby taki Fiat Tipo czy inny mniej prestiżowy samochód zyskał w naszych oczach. Przykładowo na prezentacji Jaguara F-pace dziennikarze dostali po porcji smalczyku, chlebuś i ciastka. Oczywiście, nie goszczą nas o chlebie i wodzie i nie śpimy pod namiotami, po prostu zachowane są pewne standardy, jakich powinno się przestrzegać, kiedy zaprasza się gości na jakieś ważne dla firmy wydarzenie. Tyle.

W mijającym tygodniu miałem okazję uczestniczyć w dwóch prezentacjach. Pierwsza to polska premiera Forda Rangera po flaceliftingu w piaskowni pod Pułtuskiem, druga to spotkanie z Lexusem na Torze Poznań. Zabrałem ze sobą GoPro i selfiesticka (wyjaśnienie we wpisie poniżej #update 22.04.2016).

#update 25.04.2016: życie typu plug-in

#Golf GTE #hybryda #ładowanie

Ponownie nagrywam zamiast pisać. Nie jestem do tego przekonany, ale dam sobie jeszcze chwilę. Mam nadzieję, że będziecie wyrozumiali. Przepaliłem już półtora baku w Golfie GTE więc pora na kilka spostrzeżeń.

Zdjęcia z filmu z podsumowaniem przejazdów w Golfie GTE.

 

#update 22.04.2016: kijek dostałem

#selfie #wideo #test

Wpadłem pokręcić się z aparatem na Wielki Test Flotowy, nad którym PremiumMoto.pl objęło patronat medialny. Jednak jedyne zdjęcie, jakie zrobiłem to selfie ze Skodą Superb. Moje pierwsze selfie w życiu. Dostałem za nie selfiesticka od Skody. Pomyślałem, że dobrze się składa, bo na początku maja zostałem zaproszony do wcięcia udziału w Economy Race Toyoty i może warto byłoby coś w trakcie tego wyścigu ponagrywać. Zreanimowałem więc stare Hero 3 i zacząłem próby. Dzisiaj historyczny/przełomowy apdejt dzienników – apdejt wideo. Wyłączam wszelką autokrytykę i autocenzurę i wrzucam film.

Więcej o Golfach – R i GTE na Instagramie PremiumMoto.pl

A test Golfa R, którym jeździłem w zeszłym roku możecie zobaczyć tutaj.

#update 19.04.2016: dotknąłem przyszłości

#Toyota #Mirai #wodór

Dosłownie i w przenośni. Dosłownie, bo dotknąłem, a nawet miałem okazję przejechać się Toyotą Mirai (Mirai po japońsku znaczy przyszłość), w przenośni, bo to przekonywująca zapowiedź, kierunku w jakim zmierza motoryzacja. Ten kierunek to wodorowe ogniwa paliwowe.

Jaka jest ta przyszłość? Przede wszystkim cicha i czysta, mało emocjonująca (przynajmniej w obecnej fazie rozwoju), ale z pewnością praktyczna i do zaakceptowania. Wrażenia z jazdy Toyotą na wodór nie odbiegają od tych, jakich doznacie poruszając się tradycyjnym autem elektrycznym (nie hybrydowym, ale elektrycznym, bez silnika spalinowego). W trakcie jazdy słychać jedynie delikatny szum opon i opływającego powietrza, samochód momentalnie reaguje na wciśnięcie pedału gazu, a gdy wciśniemy go w podłogę, do uszu dociera delikatny świst szczotek silnika elektrycznego. Tyle.

Z jednej strony nic nadzwyczajnego, do jazdy Mirai podszedłem raczej bezrefleksyjnie, ale… Jeżeli chwilę się nad tym zastanowić, to te kilka kilometrów w pierwszym, prawdziwym samochodzie napędzanym przez prąd z elektrolizy wodoru i tlenu, to wydarzenie, o którym z pewnością będę opowiadać wnukom i dzieciom (swoim, albo znajomych). Dla nich samochody na wodór będą równie naturalnym zjawiskiem, jak dla nas diesle, ale dziadek Michał… Dziadek Michał wiosną 2016 roku jako jedna z nielicznych osób w Polsce miał okazję prowadzić pierwsze na świecie produkcyjne auto na wodór. Jeszcze cztery lata przed planowanym wprowadzeniem tego samochodu na polski rynek. Dziadek był świadkiem początku nowej ery w motoryzacji. I to moje wnuczęta, to – kolokwialnie rzecz ujmując – jest gruba sprawa.

Więcej o mojej krótkiej wycieczce w przyszłość już niebawem w pełnym wpisie, bo z pewnością jest jeszcze wiele do napisania w tej kwestii. Jeżeli chcielibyście wiedzieć więcej o Toyocie Mirai, pytajcie śmiało w komentarzach. Pytania z pewnością pomogą przy przygotowywaniu wpisu. Będę starał się również odpowiadać na nie na bieżąco.

#update: 16.04.2015: duży SUV = mały siusiak? No nie wiem.

#interes #Volkswagen #SUV

Dobra jeszcze słów kilka o Touaregu. Przy okazji ostrzegam, że przez najbliższe tygodnie może być nieco monotematycznie, ponieważ kwiecień upływa mi pod znakiem Volkswagena. Przez cztery tygodnie z rzędu przesiadam się z VW do VW, więc siłą rzeczy o VW będę wspominał. Nie, nie sprzedałem się – nie to żebym nie był na sprzedaż – ale po prostu tak jest wygodniej. Ja tylko przeskakuję z samochodu do samochodu, a i dział PR VW ma ode mnie spokój na dłuższą chwilę. I tak z Touarega w konfigu za 400 tys. zł (więcej o nim poniżej) przeskoczyłem do czarnego Golfa R. Nie mam jeszcze zdjęć, ale jest całkiem podobny do tego Golfa R, tylko jest czarny i ma więcej drzwi. Wiem, że VW i premium raczej nie idą pod rękę, ale biedy nie ma. Wróćmy jednak do Touarega.

Muszę przyznać, że duże (te największe), mocne SUV-y z więcej niż czterema cylindrami pod maską (hello Volvo) mają w sobie coś urzekającego. Nie przepadam za takimi olbrzymami  (wspominałem o tym tutaj), ale rozumiem osoby, które decydują się na tego typu fury. W takim szybkim i dużym SUV-ie bardzo łatwo pokazać innym, kto rządzi na drodze. Nie musisz tego robić, ale wiesz, że w każdej chwili możesz. I chyba to jest takie urzekające. Wciskasz gaz, auto lekko przysiada, pod maską rozpętuje się burza, a monstrum z lekkością gokarta wyrywa do przodu. Ty jedynie spoglądasz z góry na mijanych kierowców.

Duża moc i wysoka – nie podwyższona jak w crossoverach, ale naprawdę wysoka – pozycja za kierownicą, dają poczucie władzy i swobody. Powiedzmy sobie wprost – poczucie, że jesteś lepszy od tych wszystkich w małych i słabych furach. Wiem, ani to zdrowe, ani powszechnie akceptowalne i kojarzy się z leczeniem kompleksów, ale tak już jest i tego nie zmienimy. Nie wiem natomiast, czy wielkość interesu (tego w spodniach i tego, który pozwolił Ci na zakup samochodu za ponad 300 tys. zł) ma tu coś do rzeczy. Wiem jednak, jak czułem się w 260-konnym Touaregu i wiem, jak czuję się w 300-konnym Golfie. Golf, ale też RC-F, CSL, czy seria 6 GC, którymi miałem okazję podróżować, mimo że mocniejsze i szybsze nie dawały tego uczucia, jakie dawał Touareg (Q7, GLE czy Cayenne). Nie chodzi tu więc jedynie o moc i przyspieszenie do 100 km/h. Wielkość ma również zasadnicze znaczenie.

A teraz możecie mnie zwyzywać od pustych, zakompleksionych i z małym siusiakiem. Ja natomiast powiem Wam, żebyście przy najbliższej okazji spróbowali jazdy Q7, GLE, Land Cruiserem czy chociażby Touaregiem. Bo jeżeli już taką okazję mieliście (albo macie na co dzień), to wiecie o czym mówię.

Volvo XC90
Z pośród wszystkich dużych SUV-ów, z XC90 (przynajmniej z silnikiem D5) mam pewien problem. O ile w Touaregu V6 po wciśnięciu gazu w podłogę słychać, że pod maską pracuje coś dużego, to w przypadku 4-cylindrowego, 2-litrowego D5 (więcej w XC90 nie dostaniesz) w XC90 słychać warkot jak w Touranie 2,0 TDI. I to nieco godzi w majestat wielkiego, mocnego SUV-a.

#update 13.04.2015: drive with style, czyli zadaj szyku w furze

#rękawiczki samochodowe #drivetestfully #lokowanie

Mam taką niepisaną zasadę, że samochody powyżej 300 tys. zł i te sportowe prowadzę w rękawiczkach. Nie oszukujmy się, nie chodzi o lepszy chwyt, ani tym bardziej o ochronę przed drzazgami z drewnianego koła kierownicy, jak to drzewiej bywało. Chodzi po prostu o stylówę. Rękawiczki samochodowe zadają szyku i pokazują, że prowadzenie samochodu to dla Ciebie coś więcej niż pańszczyzna do odrobienia, że zwrotu gran turismo nie kojarzysz jedynie z grą komputerową, na Instagramie często używasz hashtaga #drivetestfully i jesteś na ty z Sir Rogerem Moorem.

Tak już jest, że dobre rękawiczki samochodowe w oczach innych uczestników ruchu momentalnie czynią z Ciebie bardziej wytrawnego kierowcę i podnoszą wartość Twojego samochodu przynajmniej o połowę. I o to chodzi. Próżność i marność, ale co tam. Ważne, żeby było stylowo. Dlatego też niedawno sprawiłem sobie nowe rękawiczki do gościnnych występów w tych lepszych samochodach.

rekawiczki-samochodwe-kuc (1 of 1)-2
Oj, moje nowe rękawiczki samochodowe upadły na magazyn Audi… Nawet zgrały się kolorystycznie.

Warto podkreślić, że rękawiczki samochodowe wracają do łask i to również w Polsce. Firma Kuc, której rękawiczki posiadam i polecam odnotowuje co roku około 30-40 proc. wzrost zainteresowania tzw. „samochodówkami”. Jak się dowiedziałem, firma ma wielu stałych klientów, którzy po przyzwyczajeniu się do prowadzenia w rękawiczkach nie chcą już jeździć bez nich. I ja się im nie dziwię.

Mnie szczerze mówiąc trochę głupio prowadzić Hyundaia czy Skodę w rękawiczkach, ale już w przypadku takiego Volkswagena Touarega w konfiguracji za 395 tys. zł (więcej o nim we wpisach poniżej) nie widzę problemu.

rekawiczki-samochodwe-kuc (1 of 1)
Prawda, że Volkswagen w uścisku dłoni w rękawiczkach od razu wydaje się bardziej premium?
rekawiczki-samochodwe-kuc (2 of 2)
Właśnie sobie uświadomiłem, że mam słabość do czerwonej nici

PS Powinienem gdzieś zaznaczyć, że wpis zawiera lokowanie produktu?

#update 10.04.2015: Touareg czy Gran Cherokee?

#Grand Cherokee #Touareg #diesel

Volkswagen Touareg jest często porównywany z Jeepem Grand Cherokee. Tak się złożyło, że Touarega właśnie męczę, a wrażenia z jazdy Grandem jeszcze dobrze pamiętam. Co więcej oba testowe przeze mnie SUV-y posiadały bardzo zbliżoną konfigurację i cenę. Grand Cherokeego testowałem w niemal najbogatszej wersji (nie licząc SRT8) Summit z pełnym, terenowym pakietem Quadra-Drive II. Do tego 3-litrowy diesel V6 o mocy 250 KM i momencie 570 Nm. 8-biegowa skrzynia automatyczna. Masa własna 2355 kg.

Mój VW Touareg to również pozycja ze szczytu cennika –  doposażony z poziomu 241 tys. zł do 395 tys. zł. Pod maską 3-litrowy diesel V6 o mocy 262 KM i momencie 580 Nm. 8 biegowa skrzynia Tiptronic. Masa własna 2110 kg.

Z rzeczy, których nie da się wyrazić liczbami – oba SUV-y prezentują się świetnie. Robią wrażenie. W recenzji Granda pisałem, że bardziej wyróżnia się na ulicy, niż opatrzony Touareg. Ale ten niebieski egzemplarz Touarega również zwraca uwagę. We wnętrzu w obu przypadkach można przyczepić się do jakości niektórych plastików i obsługi systemu multimedialnego. Lepsze odczucia budzi jednak Touareg.

Po długim namyśle zdecydowałbym się na Jeepa. Lepiej radzi sobie w trudnym terenie i zdaje się przez to nieco bardziej uniwersalny. Wydaje mi się, że odznacza się też lepszymi manierami na asfalcie – jest bardziej precyzyjny w prowadzeniu. W dodatku nieco tańszy i bardziej oszczędny. Idealny jako drugi, albo trzeci samochód w garażu.

#update 07.04.2015: ist das Auto premium enough?

#Touran #V6 #premium

Zaczynam tydzień z odnowionym Volkswagenem Touaregiem. Pamiętam, że na prezentacji w ubiegłym roku przedstawiciele VW określili Touarega mianem „nasz SUV klasy premium”, albo jakoś podobnie. Z tym premium to do końca nie wiadomo jak jest. Z jednej strony Volkswagena jako marki raczej nie możemy zaliczyć do premium. Z drugiej strony mamy takiego Touarega, który w testowanej przeze mnie wersji Perfectline R-style, z pneumatycznym zawieszeniem, 3-litrowym dieslem V6 i wszystkimi możliwymi dodatkami kosztuje niemal 400 tys. zł. A to już półka premium i „pieniądz”, za który można kupić Q7 albo Cayenne. Tu dotykamy szerszego problemu przynależności samochodów do klasy premium, z którym niebawem będę się musiał zmierzyć.


Wróćmy do samego Touarega. Z zewnątrz fura prezentuje się imponująco. W szafirowym (dla kobiet: wiosenny krokus) kolorze, na dużej feldze Touareg naprawę zwraca uwagę, mimo że jest jednym z bardziej „opatrzonych” dużych SUV-ów. We wnętrzu mamy kilka elementów, które psują pozytywny odbiór całości. Przede wszystkim archaiczny ekran nawigacji, który opornie i z opóźnieniem reaguje na dotyk oraz kilka miejsc, w których czuć słabą jakość plastików. Poza tym jest całkiem premium, głównie z uwagi na ponadprzeciętny komfort zapewniony przez pneumatykę oraz świetną izolację akustyczną wnętrza.

3-litrowe TDI V6 mimo etykietki Blue Motion do oszczędnych nie należy, ale pracuje bardzo kulturalnie. Na autostradzie, przy prędkości 130-140 km/h zużycie paliwa oscyluje w okolicach 9,5 l/100 km. Jeep Grand Cherokee 3,0 V6 potrzebował litr mniej. Swoją drogą, na PremiumMoto.pl możecie poczytać o Grandzie w bardzo zbliżonej do tego Touarega specyfikacji i cenie. Ja mam jeszcze kilka dni, aby zastanowić się, który z tych dwóch samochodów bym wybrał. Jeep Grand Cherokee Overland Summit 3,0 CRD V6 (320 tys. zł) vs Volkswagen Touareg Perfectline R-style 3,0 V6 TDI (365 tys. zł) już za trzy dni.

Możecie też poczytać o pierwszych wrażeniach z jazdy Touaregiem 4,2 V8 TDI

dav
Podobno ten kolor to wiosenny krokus. Dla mnie po prostu jest fajny, tak jak i cały Touareg.

 

#update 04.04.2015: jest dobrze, jest dobrze, więc o co ci chodzi

#ranking #bieda #premium

Kwiecień zaczniemy niezbyt optymistycznym apdejtem. Niedawno popełniłem duży raport na temat sprzedaży samochodów klasy premium w Polsce w 2015. Generalnie rozpisywałem się jak to dobrze dzieje się na naszym rynku w segmencie samochodów z wyższej półki. Jakie duże wzrosty, jakie rekordowe wyniki u każdej marki, jak świetnie radzi sobie Lexus. Po prostu dobrobyt. Kilka tygodni potem zerknąłem na podobne statystyki z rynku niemieckiego i… stwierdziłem, że pora pogrzebać PremiumMoto.pl – jedyny w Polsce blog o samochodach klasy premium.

Wiedziałem, że samochody premium w Niemczech sprzedają się znacznie lepiej niż u nas, ale szczerze mówiąc nie przypuszczałem, że jest aż taka dysproporcja. Nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę, że Niemcy mają 80 mln ludności, a Polska 40 mln, to różnica jest zatrważająca. Zobaczcie sami.

W Polsce w roku 2015 zarejestrowano prawie 40 tys. nowych samochodów wszystkich marek premium. To rekordowy wynik, o ponad 20 proc. lepszy niż w 2014 roku. Super, prawda? To teraz Niemcy. W 2015 roku w Niemczech zarejestrowano 67,5 tys. samych tylko, nowych Mercedesów klasy C, 57 tys. Audi A3 i 53 tys. Hans i Helga kupili więcej A-trójek niż Kowalski i Nowakowa wszystkich samochodów klasy premium. Wszystkich! Dla porównania: w Polsce w 2015 przybyło niecałe 1400 Mercedesów klasy C, czyli niemal 50 razy mniej niż w Niemczech. A ludności mamy tylko dwa razy mniej.

W rankingu marek w Niemczech w 2015 w pierwszej piątce są 3 marki premium (wiecie jakie). W Polsce pierwsza z marek premium – Mercedes – jest na miejscu 13. Jak którakolwiek z producentów premium ma traktować nasz rynek poważnie? Na konferencjach prasowych często słyszy się, że „Polska to dla nas bardzo ważny rynek”, ale można to włożyć między bajki. Wiem, Ameryki nie odkrywam, ale chciałem tylko jasno wyłożyć tę kwestię.

Pozostawiam Was z tabelą TOP10 najchętniej rejestrowanych nowych samochodów w 2015 roku w Polsce i w Niemczech. A od przyszłego miesiąca zapraszam na PremiumMoto.de. W .de czuć piniondz.

Model Liczba rejestracji – Niemcy Liczba rejestracji – Polska Model
Mercedes klasy C 67 549 2 859 Volvo XC60
Audi A3 (RS, S) 57 858 1 803 Audi Q5
Audi A4 (RS, S) 52 493 1 635 Volvo V40 + V40 CC
BMW serii 1 46 343 1 424 Lexus NX
BMW serii 3 44 637 1 367 Mercedes C
Hej! A widziałeś już znany i lubiany Instagram PremiumMoto? >>
close-image