Wyścig Gumball 3000 po raz pierwszy po 12 latach przerwy zawitał w Polsce. Kawalkada superaut przemierzyła nasz kraj od Suwałk po Cieszyn zatrzymując się w Warszawie i Krakowie. Dobrze poinformowana drogówka wzdłuż trasy przejazdu rozstawiła liczne patrole i rzuciła w teren wszystko, co miała. Tłumy widzów rozkradły kamery przymocowane do samochodów i kurtkę X-Zibita. Bannery Gumball wylądowały na allegro, a karoserie aut zostały przyozdobione rysunkami penisów. Generalnie jednak uczestnicy wyścigu Polskę bardzo polubili.
Zainteresowanie wyścigiem Gumball 3000 w naszym kraju przerosło wszelkie oczekiwania. Zanim uczestnicy wjechali do Polski, minęli kolejno Danię, Szwecję, Finlandię, Rosję, Estonię i Litwę. Jednak jak podkreślali, dopiero w Polsce spotkali się z tak entuzjastycznym przyjęciem. Tweet jednej z załóg: Hehehe I left @gumball3000 stickers everywhere today! Poland rocks!
Gumball 3000 w Polsce – relacja
Impreza do ostatniej chwili nie była mocno promowana w mediach i zdawać by się mogło, że wiedzą o niej tylko bezpośrednio zainteresowani tematem. Aby wiedzieć, co, gdzie i jak, trzeba było śledzić internetowe doniesienia. Jednak kierowcy zaraz po przekroczeniu granicy Litewsko-Polskiej szybko zorientowali się, że Gumball 3000 fanów w naszym kraju ma sporo. Również wśród policji.
Fani czekali na auta właściwie wzdłuż całej trasy wiodącej z Suwałk do Warszawy. W każdej większej wiosce i mieście ludzie podbiegali do samochodów, robili sobie zdjęcia, przybijali piątki kierowcom…
Wzdłuż całego odcinka nie zabrakło oczywiście i policji. Swoją drogą, nieoznakowane Evo X? Rispekt!
Kawalkada ponad 100 samochodów zawitała do Warszawy 22 maja wieczorem i tu też uczestnicy spędzili noc. Jej większą część w Klubie Platinium, a resztę w hotelu Bristol przy Krakowskim Przedmieściu. Pierwsze auta zaczęły przybywać na parking zorganizowany na placu Piłsudskiego po godzinie 14. W centrum stolicy utworzyły się spore korki. Do godz. 21 na miejsce zbiórki dotarło raptem 28 załóg. Reszta dojechała o wiele później. Stawkę zamykał Tumbler czyli zbudowany na bazie Nissana GT-R Batmobli.
W centrum stolicy warszawiacy zgotowali uczestnikom wyścigu gorące przyjęcie. Cytując tweet Gumball 3000: The crowds in #Warsaw were insane! Nic dodać, nic ująć.
I tu pojawiły się pierwsze problemy natury organizacyjnej. Organizatorzy najwyraźniej nie przewidzieli tak żywego zainteresowania imprezą. Po godz. 21 przez barierki zabezpieczające park maszyn zaczęły przedzierać się setki osób. Teoretycznie zabezpieczony i odgrodzony teren zapełnił się tłumami do tego stopnia, że nadjeżdżający uczestnicy nie byli w stanie na niego wjechać.
Gumball 3000 w Polsce – zamieszanie
Auta warte miliony (wśród nich Mercedesa SLR Stirling Moss, Koenigsegg CCXR kilka Aventadorów i F12) zostały wystawione na bezpośrednią konfrontacje z tłumem – nie zawsze trzeźwych – ludzi. Co bardziej odważni otwierali bagażniki, wsiadali do środka samochodów. Hardkorowy Koksu w swoim wielkim SUV-ie nie miał nawet szans wydostania się z auta. Siedząc na dachu musiał cierpliwie przybijać piątki, wykrzykiwać „stejki” i rozdawać autografy. Sytuacja zrobiła się gorąca, kiedy jeden z fanów(?) wspiął się na maskę auta Burneiki. Kto wie, jakby skończyło się to wszystko, gdyby nie budzące respekt gabaryty i anielska cierpliwość Roberta.
Następnego dnia zaczęły pojawiać się komentarze o skradzionych kamerach mocowanych do aut. Ze strony jednego z uczestników miały paść słowa „all the cameras from the car(s) got fucekn stolen„. Informacja ta jednak nie przedostała się do oficjalnych kanałów (twitter/facebook) i nie została potwierdzona. Wiadomo jednak, że z niektórych samochodów faktycznie zniknęły kamery GoPro. Skradziono także kurtkę X-Zibita oraz kilka tablic rejestracyjnych. Kilkanaście godzin później na Allegro wypłynęły również bannery Gumball 3000 pierwotnie przytwierdzone do barierek odgradzających. Toż to „pamiątka dla fana motoryzacji”.
Cóż, wina jak zwykle leży po obu stronach. Organizatorzy zawiedli. Na miejscu był zaledwie jeden ochroniarz, barierki odgradzające nie były ze sobą połączone, a tłum puszczony był „samopas”. Z tej perspektywy można się jedynie cieszyć, że obyło się bez ofiar w ludziach i samochodach. Do większych zamieszek zapewne brakowało niewiele, jednak skończyło się jedynie na malunkach fallusów na samochodach.
Rankiem następnego dnia uczestnicy wyruszyli w kierunku Krakowa. Dlaczego wybrali uciążliwą drogę przez Kielce i Radom zamiast popędzić dwoma pasami przez Częstochowę i autostradę A4? Tego nie wiadomo. Wiadomo jednak, że do Krakowa dotarła jedynie część auta. Reszta od razu pognała w kierunku następnego przystanku, czyli Wiednia (może bali się o pozostałe kamery?).
Małopolska policja również postanowiła nieco podreperować budżet żywą gotówką. Z jednej strony uczestnicy wyścigu przyznawali, że w Polsce dali radę osiągnąć „top speed” (czyt. około 300 km/h), z drugiej strony, drogówka podkreśla, że przekroczenia prędkości mieściły się w granicach rozsądku.
Rebellion R2K Johna Olssona wpadł przynajmniej dwa razy.
W Krakowie fani również dopisali, a paraliż centrum był chyba jeszcze większy niż w Warszawie. Tutaj postój Gumballersów był krótszy i obyło się bez kompromitacji i incydentów. Auta zgromadziły się na terenie Muzeum Inżynierii Miejskiej na Kazimierzu, skąd ruszyły dalej przez Katowice i Cieszyn do Wiednia.
Warto dodać, że na trasie wyścigu poległy tylko 3 z pośród ponad 120 samochodów i nikt nie został ranny. Wszystkie wypadki miały miejsce poza terytorium Polski. Do mety w Monaco już niedaleko. Pierwsze załogi do celu dotrą jeszcze 24 maja późnym wieczorem. Nam pozostaje mieć nadzieje, że Gumball 3000 zagości u nas ponownie szybciej niż za kolejne 12 lat.
Na deser nasza galeria z wizyty Gumball 3000 w Krakowie.
Fot. Facebook, Twitter, PremiumMoto