Dzień dobry, piszę do Ciebie jako nowy redaktor naczelny magazynu motoryzacyjnego EVO. Tym wpisem chciałbym rozpocząć nową tradycję na blogu. Polega na tym, że wraz z ukazaniem się na rynku nowego numeru EVO, tutaj, na blogu, będę dzielił się z Tobą moim wstępniakiem do tego numeru. Deal?
Podobno dla statku, który nie ma obranego żadnego kierunku, każdy wiatr jest nieprzychylny. Muszę przyznać, że zgadzam się z tą mądrością z ksiąg trenerów rozwoju osobistego. Ma sens, a większość historii ludzi sukcesu pokazuje, że obranie konkretnego celu i koncentracja na nim, prowadzi do świetnych rezultatów.
Nie zmienia to faktu, że moja historia z pracy samochodami jest przykładem na to, że nawet bez obranego kierunku, wiatr życiowych decyzji i perypetii potrafi zagnać nas w całkiem ciekawe miejsca.
Wyspa zwana EVO
Przez ostatnie 15 lat mojej przygody z dziennikarstwem motoryzacyjnym byłem właśnie takim stateczkiem, który dryfował sobie przez spokojny ocean mediów motoryzacyjnych. Gdzie dmuchnęło, tam płynąłem, bez wyraźnego celu i kierunku.
W końcu dopłynąłem do wysypy o nazwie „polskie wydanie magazynu EVO”. Wysiadłem, rozejrzałem się i stwierdziłem, że mi się podoba, więc zostanę na dłużej. Po dwóch latach od tamtego momentu przejmuję stery w EVO.
Nieco więcej opowiadam o tym w moim pierwszym wstępniaku, który otwiera 12. wydanie magazynu EVO.
Moje przywitanie w 12. numerze magazyny EVO
Doskonale pamiętam ten przestronny, jasny pokój na parterze domu jednorodzinnego w willowej dzielnicy Krakowa. Przeszklone wyjście na patio, 911 na podjeździe, jedno długie biurko, dwa komputery, głos Adama Kornackiego dobiegający z ustawionego w kącie telewizora i ja – nieopierzony dziennikarz motoryzacyjny.
To było ponad 15 lat temu. W ramach niewielkiej redakcji, pod opieką rdzennego Włocha i jednego z najszczerszych pasjonatów, jakiego spotkałem, tworzyłem wówczas magazyn „V12 – o najpiękniejszych samochodach świata”. W „V12” pojawiały się pojedyncze materiały z brytyjskiego EVO, które sumiennie tłumaczyłem i redagowałem. W ten sposób rozpoczęła się moja przygoda z mediami i motoryzacją.
Setki samochodów testowych, tysiące artykułów oraz miliony znaków ze spacjami później, z lekko spoconymi dłońmi, jako nowy redaktor naczelny, przygotowuję mój pierwszy wstępniak do polskiej edycji EVO.
Mógłbym teraz napisać, że ta swoista klamra kompozycyjna mojej samochodowej historii jest wynikiem wytrwałości w dążeniu do celu, jasno wytyczonej ścieżki i zimnych prysznicy o 5 rano. Tak naprawdę to jednak po prostu kwestia szczęścia. Szczęścia, definiowanego jako moment, w którym Twoje przygotowanie napotyka odpowiednią okazję. Adam uznał, że moje przygotowanie jest wystarczające, aby przekazać mi stery w najbardziej performance’owym tytule motoryzacyjnym na polskim rynku, a samemu nieco zwolnić i przeskoczyć na fotel pasażera.
Dla mnie 12. numer EVO jest więc niezwykle symboliczny, jednocześnie, jak zawsze zadbaliśmy, aby dla Ciebie był niesłychanie emocjonujący. Dlatego w tym wydaniu zabieramy Cię na odcinek specjalny rajdu Monte Carlo, kultowy konkurs samochodowej elegancji nad jeziorem Como oraz za kierownicę ponad tuzina niezwykłych samochodów.
Zapraszam!
Magazyn EVO? A co to?
O magazynie EVO wspominałem już na blogu w tym wpisie. Na wszelki wypadek krótko przypomnę:
Magazyn EVO to ekskluzywny dwumiesięcznik, który w myśl hasła „The Thrill of Driving”, koncentruje się na tej mocniejszej i droższej części motoryzacji, a więc tej spod znaku premium i performance.
EVO to globalna marka, założona w 1998 roku w Wielkiej Brytanii, tworzona przez najbardziej uznanych dziennikarzy i fotografów motoryzacyjnych na świecie. Aktualnie magazyn wydawany jest w 16 krajach i dociera do ponad dwóch milionów odbiorców.
Od połowy 2021 roku magazyn EVO jest dostępne również w Polsce.
Gdzie i jak kupisz magazyn EVO w Polsce?
Magazyn EVO dostaniesz na wszystkich lepszych stacjach paliw oraz na Orlenie (no pun intended). EVO znajdziesz również w salonikach prasowych oraz oczywiście online (wraz z opcją prenumeraty).
Polecam, red. nacz.