W grudniu, jak grom z jasnego nieba gruchnęła wiadomość, że Volkswagen kończy produkcję 2-litrowej, 16-zaworowej jednostki TFSI o oznaczeniu EA1113. To motor napędzający Audi S3 poprzedniej generacji, oraz… zgadza się, Volkswagena Scirocco R. Tym samym VW zakończył rynkową karierę swojego najmocniejszego coupe.
Właściwie to ta informacja wcale nie „gruchnęła”, a przewinęła się bez echa przez kilka portali. Co ciekawe, najpierw pojawiła się na amerykańskim caranddriver, na który dopiero powołał się WCF. A przecież Scirocco nawet nie jest oferowane w USA.
Już wtedy Scirocco R nie było widoczne na stronie VW Polska. Po cichu, bez żadnych oficjalnych komunikatów Volkswagen wycofał „erkę” ze sprzedaży. VW poinformował nas jednocześnie, że połowie przyszłego roku wprowadzi do sprzedaży nowe (czyt. po lifcie) Scirocco, które od razu będzie oferowane w wersji R.
Volkswagen Scirocco R – ostatni test
Okazało się więc, że test Scirocco R, na który zapisaliśmy się kilka miesięcy wcześniej będzie miał wymiar symboliczny. Będzie to zapewne jeden z ostatnich testów nowego egzemplarza „erki”, jaki pojawi się w mediach. I to nie byle jakiego egzemplarza, bo białego. Według nas właśnie w tym kolorze Scirocco R prezentuje się najbardziej atrakcyjnie. Biel nadwozia uwydatnia czarne detale, charakterystyczne dla R, a je z kolei specjalnie dla Was uwydatnił nasz człowiek. Zerknijcie i zastanówcie się, czy to aby nie jest najładniejszy współczesny Volkswagen?
Wnętrze „erki” nie byłoby niczym specjalnym gdyby nie para efektownych kubłów – opcja za prawie 17 tys. zł. To właśnie one nadają kabinie rasowego klimatu. Bez nich byłby tu całkiem zwyczajnie, bo czarna podsufitka i emblematy „R” wnoszą niewiele.
Jak widać fotele są w stanie skutecznie unieruchomić ciało. Jednak zdecydowanie nie przypadną do gustu osobom grubszym. Faworyzują ludzi szczupłych. I wygimnastykowanych. Jeżeli opuszczałeś w szkole lekcje WF-u, i nie uprawiasz regularnie jakiegoś sportu, zapomnij o swojej godności podczas wysiadania. Wysokie boczki foteli okazują się nie lada przeszkodą dla mniej sprawnych osób. Tak czy inaczej, za kierownicą szybko znajdujesz dogodną pozycję, a dłuższe podróże wcale nie są męczące.
To częściowo zasługa charakteru Volkswagena Scirocco R. Mimo mocy 265 KM, możliwości osiągnięcia 100 km/h w 5,8 s i obniżonego zawieszenia Scirocco R nie proszone, nie narzuca się swoim charakterem. Adaptacyjne zawieszenie zapewnia odpowiedni komfort, a jednostka napędowa połączona z DSG nie daje znać o swoim potencjale. Dopiero ostrzejsze potraktowanie gazu pozwala poczuć, że mamy do czynienia z narowistym autem. Można to również usłyszeć, chociaż dźwięk nie zjeży Wam włosów na głowie. Słychać rasowy warkot, przerywany basowym pomrukiem, kiedy przy pełnym obciążeniu DSG wrzuca wyższy bieg.
Szeroki rozstaw kół, krótkie zwisy, elektroniczna imitacja szpery, niskie nadwozie, szerokie opony i obniżone zawieszenie zapewniają pokłady trakcji nie znane „normalnym” hatchbackom. Układ kierowniczy mimo typowego dla VW, lekko sztucznego czucia, stawia solidny opór i pozwala chwycić byka za rogi. Mimo to, Scirocco R nie jest tak poręczne i precyzyjne w prowadzeniu jak Focus ST, czy Megane RS. Nie jest w stanie dostarczyć też takiej frajdy na krętych drogach jak wspomniani konkurenci. Trzyma się asfaltu jak szatan i równie zawzięcie wyrywa do przodu. Ale jakoś nie do końca wychodzi mu sztuka pompowania adrenaliny do krwi kierowcy.
Volkswagen Scirocco R to bardzo harmonijny mariaż efektownego designu i wyśmienitych osiągów, które z łatwością można wykorzystać na drodze. Czy powinniśmy więc opłakiwać odejście Scirocco R? Jeszcze nie. Poliftowa wersja, która pojawi już niebawem powinna być minimalnie lepsza od obecnej pod każdym względem…
ZOBACZ naszą sesję Volkswagena Scirocco R