Wydaje się, że Golf GTI TCR, jako ostatnia specjalna edycja VII generacji Golfa GTI, powinien być tym najbardziej wyjątkowym. Przyćmić wszystko, co do tej pory widzieliśmy pod szyldem Golfa GTI. Tymczasem GTI TCR jest jedynie tym najszybszym (ale wcale nie najmocniejszym) i mam pewne wątpliwości, czy rzeczywiście najlepszym. Już spieszę z wyjaśnieniami.
Historia jest prosta. Volkswagen Motorsport – oddział Volkswagena odpowiedzialny za motorsportowe aktywności koncernu – oferuje prywatnym zespołom wyścigowym torową wersję Golfa GTI.Wyścigowy GTI TCR ma 350 KM i kosztuje niecałe 500 tys. zł, jeśli wybieracie wariant ze skrzynią DSG lub prawie 600 tys. zł, jeśli chcecie mieć sekwencyjną skrzynię biegów. Takim Golfem prywatne zespoły ścigają się w wyścigach samochodów turystycznych różnej rangi (również tej międzynarodowej) – w skrócie TCR (Touring Car Racing).
Golfy GTI TCR całkiem nieźle radzą sobie w tych seriach (tzn. kierowcy radzą sobie z tymi Golfami). Właśnie wróciłem z Nurburgringu, gdzie odbywała się trzecia V runda serii WTCR. Golfy zdominowały wyścig. Volkswagen postanowił podkreślić te wszystkie osiągnięcia swojego wyścigowego pupila, wypuszczając drogową edycję GTI TCR.
Po czym rozpoznasz Golfa GTI TCR?
Jeśli za bardzo nie kręcą Was sportowe Golfy, to TCR raczej nie zwróci na siebie Waszej uwagi. Zmiany względem zwykłego Golfa GTI Performance są z jednej strony znaczące, z drugiej subtelne i widoczne tylko dla miłośników marki/modelu. No, chyba że do swojego TCR zamówicie naklejki pokrywające niemal całe boki nadwozia wzorem plastra miodu (jak w wyścigowym GIT). Wówczas już z daleka wiadomo, że jedzie „jakieś inne GTI”. Ale nie słyszałem jeszcze, aby komuś te naklejki się podobały. Może dlatego mój testowy egzemplarz ich nie miał.
Miał za to splitter – wiecie, taką lotkę na dole przedniego zderzaka, spory dyfuzor z tyłu, poszerzone progi, napisy TCR nad nimi, dodatkową, symboliczną lotkę na krawędzi spoilera dachowego i kilka innych pomijalnych detali.
Czym Golf GTI TCR może Cię rozczarować?
Cóż, przy sportowym image’u Golfa GTI lepiej za dużo nie mieszać, bo łatwo wpłynąć na bezkresny ocean tzw. wieśtuningu. Właśnie dlatego uważam, że taka powściągliwość ze strony VW jest w tym przypadku OK. Problem z tym, że jeszcze większą powściągliwość przed zmianami widać we wnętrzu GTI TCR. Owszem, mamy sporo Alcantary, nowy wzór tapicerki na fotelach, czerwony pierścień na szczycie kierownicy, ale… to w zasadzie tyle.
„To w zasadzie tyle” jest wyrazem mojego rozczarowania wnętrzem GTI TCR. Spodziewałem się więcej po ostatnim Golfie GTI VII generacji. Spodziewałem się więcej po drogowym hołdzie dla wyścigowego GTI TCR. Tym bardziej, że Volkswagen przy GTI Clubsport oraz przy mocno limitowanym i niedostępnym w Polsce GTI Clubsport S pokazał, że umie tworzyć wyjątkowe odmiany GTI. Solidne fotele kubełkowe, kierownica pokryta Alcantarą, rozpórka w miejscu tylnej kanapy… Pamiętam, jak dziś wrażenie, jakie zrobił na mnie GTI Clubsport. Wrażenia, jakie zrobił na mnie GTI TCR raczej nie zapamiętam. Chociaż z zewnątrz wygląda naprawdę dobrze.
Wolisz SUV-y? Zobacz doceniony przez czytelników test nowego Volkswagena Touarega
Jak jeździ Golf GTI TCR?
Nie zmienia to faktu, że 290-konny Golf GTI TCR na 19-calowych felgach, z opcjonalnym adaptacyjnym zawieszeniem, o 10 mm niższym niż to standardowe, mechaniczną szperą, DSG, adaptacyjnym układem kierowniczym (wiecie, takim bardziej bezpośrednim, kiedy ciśniecie w zakrętach) to genialny hot hatch. Sprawdza się świetnie w każdej sytuacji – od tańca aż do obrzędów religijnych.
Strzela z wydechów, kopie w plecy przy zmianie biegów, wciąga w zakręty, nadrzuca tyłkiem przy odjęciu w zakręcie i generalnie pozwala łatwo i bez zaglądania śmierci w oczy wykorzystać cały swój sportowy potencjał na drogach publicznych. I to nie byle jakich drogach, bo GTI TCR zabrałem na przełęcz pod Ostrą – odcinek Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski.
Jak zapracować na status najszybszego Golfa GTI w historii?
GTI TCR pojedzie licznikowe 270 km/h. A to szybciej niż jakikolwiek inny (produkcyjny) Golf GTI w historii. O ile wcześniej wykupicie odpowiedni pakiet. A wykupić musicie, bo bez niego GTI TCR nie ma sensu. W pakiecie otrzymujecie wspomniane wcześniej 19-calowe felgi. Na tych felgach mogą wówczas się pojawić semi-slicki, a to już poważna sprawa. W pakiecie dostajecie wspomniane adaptacyjne zwieszenie i ogranicznik prędkości podniesiony do tych 270 km/h.
Dużym zaskoczeniem dla mnie było to, jak stabilnie GTI TCR zachowuje się przy tej prędkości. Bo oczywiście musiałem sprawdzić, czy to faktycznie najszybszy GTI w historii. Potwierdzam, na cyfrowym prędkościomierzu pojawia się 270 km/h.
Ten pakiet kosztuje około 13 tys. zł. A to sprawia, że GTI TCR okazuje się niewiele tańszy od 300-konnego Golfa R z napędem na wszystkie koła. Ale jak wszyscy wiemy, jeśli chodzi o zwinność i lekkość prowadzenia, a nawet czasy osiągane na ciaśniejszych torach wyścigowych, to GTI TCR jest tym sportowym Golfem, którego chcecie mieć. Według mnie to zdecydowanie najprzyjemniejszy w użytkowaniu na co dzień samochód spośród tych najbardziej usportowionych hot hatchy na rynku.
Golf GTI TCR w opinia w skrócie
Jeśli przymierzaliście się do zakupu nowego Golfa GTI VII, to lepszej okazji już nie będzie.