Jak wiecie, od czas do czasu z samochodów klasy premium przesiadam się do tych od marek popularnych. Po prostu nie mogę sobie pozwolić na brak kontaktu z tym, co dzieje się w „zwykłych” autach, bo dzięki temu mogę merytorycznie recenzować, to co się dzieje w samochodach klasy premium. Czy wystarczająco się usprawiedliwiłem? To dobrze, przejdźmy zatem do nowego Renault Clio.
Wsiadłem do wersji Intens (przedostatnia w cenniku) z bogatym wyposażeniem dodatkowym. Z wyjściowych 63 tys. zł moje Clio było skonfigurowane za 71 tys. zł. 10 tys. w dodatkach w przypadku nowego Renault Clio to:
- EASY LINK 9,3″ z nawigacją za 1500 zł,
- easy Park Assist + kamera360 + MULTI-SENSE + system kontroli martwego pola za 3000 zł,
- personalizacja wnętrza szara za 500 zł,
- automatyczny hamulec postojowy, podłokietnik za 1000 zł,
- aluminiowe obręcze kół 17″ za 1600 zł,
- koło zapasowe za 400 zł.
Czy tak doposażone Clio spełniło moje oczekiwania?
Tak. Przez tydzień jazdy nie było momentu, w którym pomyślałbym, „kurcze, przydałoby się jeszcze to” albo „szkoda, że nie ma tego”. Chociaż moim faworytem pozostaje wersja RS line.
Nowe Renault Clio – co dobrego we wnętrzu?
Pierwsze, co rzuca się w oczy to wykończenie wnętrza jasnym… czymś. Chodzi o miękkie tworzywo z intrygującą, wyczuwalną pod palcem fakturą. Pokrywa przód deski rozdzielczej. Pojawia się też na boczkach drzwi i w połączeniu z szarą tapicerką foteli w jasne prążki (ostatnio chciałem sobie kupić w Zarze spodnie identyczne jak ta tapicerka) tworzy przyjemny, można by rzecz „designerski” klimat we wnętrzu. Wnętrze Volkswagena Polo z pewnością nie zrobi na Tobie takiego wrażenia, jak to w nowym Renault Clio.
Multimedia
Druga rzecz to oczywiście system multimedialny. Muszę przyznać, że Renault nadrobiło multimedialne zaległości. A były one spore względem Fiesty czy Polo. Teraz na środku kabiny mamy prawie 10-calowy (w standardzie 7 cali) wyświetlacz. Ukryty pod lśniącą warstwą szkła(?) jest estetyczny i w przeciwieństwie do poprzednika nie zniechęca przy pierwszym dotknięciu. Ba, korzysta się z niego z przyjemnością. Ma świetną grafikę i dobrze rozwiązane menu.
Jedynie prędkość działania nadal wskazuje na pewne oszczędności w kwestii hardware’u. W Fieście i w Polo multimedia działają nieco szybciej, ale pod każdym innym względem tablecik w Clio im dorównuje, a może nawet jest nieco lepszy.
Kolejny, nieco mniej atrakcyjny wyświetlacz mamy przed oczami. W standardzie ma 4 cale, ale w moim egzemplarzu miał już 7 cali, tworząc swoistą hybrydową tablicę wskaźników. Niezbyt piękną, ale funkcjonalną.
Jak jeździ nowe Renault Clio?
W teorii 5-biegowa skrzynia połączona z litrowy, trzycylindrowy silnikiem benzynowym o mocy 100 KM nie napawały specjalną ekscytacją przed dłuższą, autostradową podróżą, którą miałem w planach. A jak wyszło w praktyce?
Według mnie znacznie lepiej niż w teorii. 100-konny i 5-biegowa skrzynia całkiem dobrze radziły sobie w trasie. Jednostka pracuje cicho, z charakterystycznym, 3-cylindrowym pomrukiem i rozpędza Clio do 100 km/h w niecałe 12 s. Na autostradzie, przy 130 km/h subtelnie mruczy na 3 tys. obrotów.
Cudów jednak nie ma i przy wyprzedzaniu na drogach lokalnych trzeba redukować i kręcić Clio ile wlezie. Tak czy inaczej, litrowa jednostka pracuje z większą kulturą i gwarantuje lepsze osiągi niż wcześniejsze 0.9 TCe, które zastępuje.
Przy spokojnej jeździe (bez wyprzedzania, raczej wlekąc się za ciężarówkami) przy około 90 km/h udało mi się osiągnąć 5,5 l/100 km.
Czy 100 KM w Renault Clio wystarczy?
Według mnie 100 KM w nowym Renault Clio wystarcza do jazdy w mieście i w trasie, ale Renault daje też możliwość wyboru 130-konnego silnika 1,3 l. Chociaż jest to wybór raczej pozorny, bo jeśli chcesz mieć Clio z automatyczną skrzynią biegów, to musisz brać 1,3 l. OK, możesz wziąć 100-konną odmianę ze skrzynią bezstopniową, ale ja – że tak powiem – do tego ręki nie przyłożę. Wartym rozważenia wariantem będzie natomiast 115-konny dieslem z manualną, 6-biegową skrzynią. Nic nie pali i dobrze przyspiesza.
A co z komfortem w nowym Clio?
Lepiej niż dobrze. Na równi z Fiestą. Nowe Renault Clio zbudowane jest na nowej płycie podłogowej. I to czuć. Przede wszystkim jest mniej „rozlazłe” od poprzednika, chętnej reaguje na ruchy kierownicą. Generalnie jeździ po prostu znacznie lepiej. Ba, nie boi się nawet skręcać – skutecznie i precyzyjnie rozprawia się z agresywnie pokonywanymi zakrętami.
Czuć, że Renault Clio mocno zbliżyło się do moich dwóch ulubionych samochodów tej klasy, czyli do Fiesty i Polo – nie tylko w kwestii multimediów i wnętrza, ale również w kwestii właściwości jezdnych. Dobrze daje sobie radę w mieście i w trasie. No i ma duży bagażnik. Polecam – Michał Sztorc, ekspert od samochodów klasy premium.