To już rok. Zamykam dwunaste wydanie dzienników PremiumMoto.pl. Czas płynie szybciej niż moja droga do Krakowa w Volvo V40, efektem której był viralowy film o wózku z Biedronki. W sierpniu (nieco wakacyjnym) pisałem Wam również o realnym zużyciu paliwa w hybrydowym Lexusie RX, inspirowałem do kręcenia filmów i przeżywałem pierwszy test motocykla. Zapraszam do lektury.
#update 30.08.2016: morału nie będzie
#biedronka #wózek #lifehack
Dzisiejszy wpis będzie wyjątkowo mało premium. Mniej premium niż Skoda Fabia w podstawowej wersji. Równie premium, jak wózek z Biedronki, który jest jego bohaterem…
Nie lubię Biedronki. Staram się jej unikać. Jednak, jak na ironię losu, dla ponad 350 tys. osób (update: 420 tys. osób) PremiumMoto.pl będzie kojarzyć się właśnie z Biedronką. Dlaczego?
W pewien pogodny piątek musiałem pojawić się w Krakowie. Rano miałem odebrać testowe XC60 (chciałem wreszcie poznać tego najpopularniejszego SUV-a klasy premium w Polsce) i na 14:30 spokojnie dojechać do Krakowa – sprawdzić średnie zużycie paliwa na mojej tradycyjnej trasie testowej i lepiej zrozumieć fenomen małego SUV-a Volvo. Jak to jednak zwykle bywa z samochodami testowymi, nie poszło tak gładko. Okazało się, że XC60 niestety nie będzie, ale może uda się znaleźć coś w zastępstwie. Udało się – Volvo V40 D3 Ocean Race, które odebrałem dopiero o 10:30. To pozostawiało mi niecałe 4 godziny na pokonanie 300-kilometrowej trasy Warszawa-Kraków (przez Radom i Kielce). Trzeba było się sprężyć, a po drodze jeszcze zatankować. To był race. D3 całkiem nieźle dawało radę i mogę powiedzieć, że więcej niż 9 l/100 km raczej nie zużyje w trasie. Przeszkadzało jedynie słabe wyciszenie kabiny powyżej 140 km/h.
Pod Krakowem, koło godziny 14 pomyślałem, że bez śniadania dalej nie dam rady. Menu stacji nie do końca mnie urządzało, ale po drodze, gdzieś w okolicy Michałowic, napatoczyła się Biedronka. – Bułka z Biedry? Czemu nie – pomyślałem, przy okazji skorzystam z bankomatu. Aby zaoszczędzić na czasie poprosiłem moją towarzyszkę podróży, aby zajęła się kwestią drożdżówek, a ja w tym czasie ogarnę bankomat. Tak też zrobiłem.
Stałem sobie przy wózkach, czekając na drożdżówkę (i dziewczynę), a w ręku niecierpliwie obracałem kluczyk do V40 z plastikową przywieszką. Spoglądałem to na przywieszkę, to na pozapinane wózki. Sprawdziłem czy pasuje. Pasowała. Stwierdziłem, że nagram to moje odkrycie. Poza tym wyczułem coś dziwnie metafizycznego w czynności odbezpieczania wózka z Biedry kluczykiem do Volvo (no prawie kluczykiem). Film wrzuciłem na Insta. Okazało się, że dla wielu osób, tak jak i dla mnie, patent z plastikową przywieszką był sporym odkryciem. Postanowiłem podzielić się tym również na Youtube. Nie wiem jak zadziałał algorytm, ale film trafił do kategorii polecane… i poszło.
W ciągu trzech dni Wózek z Biedry lifehack obejrzało ponad 350 tys. osób. To dużo (więcej niż Zacharowy test Passata TDI uzbierał przez rok), a liczba wyświetleń stale rośnie.
Jaki z tego morał? Cóż, sam jeszcze się nad nim zastanawiam.
#21-27.08.2016: chwila przerwy
#przerwa #wakacje #social
Pozwólcie, że przez kilka dni odpocznę od klawiatury. Nazwijmy to wakacjami. W teście Renault Captur i Fiat Panda z wypożyczalni, więc za bardzo nie ma nawet o czym pisać. Aby skrócić Wasze niecierpliwe oczekiwanie na kolejny apdejt zapraszam na Facebooka i Instagram. Od miedów społecznościowych nie ma ucieczki. Zachęcam też do uzupełnienia zaległości w lekturze dzienników PremiumMoto.pl. #stayPremium
#18.08.2016: to już rok
#dzienniki #rocznica #keepwalking
Nieco ponad rok temu rozpocząłem prowadzenie dzienników PremiumMoto.pl. Jak możecie przeczytać w leadzie, dzienniki mają służyć do informowania Was o tym, co dzieje się na blogu, kiedy nie widać nowych wpisów. W skrócie: mają pomóc Wam przetrwać trudny okres oczekiwania na kolejny wpis.
Impulsem do rozpoczęcia tego cyklu była nasza (moja i fotografa Michała) fotograficzna wyprawa Lexusem RC F na trasę Transfogarską. Widziałem, że na efekty tej wyprawy trzeba będzie trochę poczekać, a nie mogłem powstrzymać się od opowiedzenia Wam o kulisach tego projektu. I tak poszło.
I idzie już równo rok. Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie innej rzeczy, którą robiłbym z taką sumiennością. Przez ponad rok, co 3 dni (z małymi przerwami) opisywałem Wam kuluarowe wydarzenia na PremiumMoto.pl oraz rozmaite ciekawostki z samochodami w tle. Bo – jako stoi w leadzie – na PremiumMoto.pl (i w motoryzacji klasy premium) dzieje się dużo, a nie zawsze z tych wydarzeń powstają większe wpisy.
Tak to wygląda. Z okazji rocznicy gratuluję sobie systematyczności, a Was zapraszam do dalszej lektury dzienników. Tutaj znajdziecie obrazkowy spis treści, dzięki któremu łatwiej poruszać się po wpisach.
I jeszcze LINK do sierpniowych dzienników z roku 2015, a poniżej wspominki z wyprawy na Transfogarską – od tego się zaczęło.
#update 15.08.2016: moto time
#Honda #jazda #1 gar
Po zajęciu miejsca za kierownicą drobne wreszcie przestały wypadać mi z kieszeni, a czasy dojazdu do celu, które podaje nawigacja Google, nagle przestały być tak precyzyjne. Przesiadłem się na motocykl. Motocykle też są premium.
Prawko na motór zrobiłem jakieś 5 lat temu, ale od tamtego czasu mój kontakt z dwoma kołami ograniczał się do roweru. Aż wreszcie za pieniądze z reklam na tym blogu (nie klikajcie już tyle w te banery) kupiłem mieszkanie z garażem. W końcu miałem gdzie postawić motocykl. Stwierdziłem więc, że to już najwyższy czas.
Tak się złożyło, że Honda doceniła mój blog i zaproponowała mi skuter do testów. Podziękowałem jednak za takie atrakcje i poprosiłem o coś ze skrzynią biegów. Na rozgrzewkę dostałem CB125F. Nie będę się tutaj rozwodził nad tym, jak dziarsko jest polatać po mieście na takim sprzęcie (w trasę nie polecam) i łapać pole position na każdych światłach. Nie będę Wam też opowiadał o przeżyciach początkującego motocyklisty. Ani o cudownym uczuciu, kiedy za 40 zł możecie przejechać ponad 500 km, piłując do odcięcia. To banały.
Napiszę jedynie, że jeżeli jest w Was chociaż cień pasji do urządzeń napędzanych silnikiem (czym by nie były), to musicie spróbować jazdy na motocyklu! Tyle. Więcej niebawem w pełnym wpisie. Ja tymczasem z niecierpliwością czekam na kolejny test, tym razem 500 ccm.
#update 12.08.2016: film na wakacje
#Lex2Pass #wideo #Lexus
Dzisiaj znów będzie o Lexusie, ale Lexus dobrze mi płaci i podstawia dużo samochodów pod dom, więc zasłużył na jeszcze jeden wpis w dziennikach.
Facebook niedawno przypomniał mi pewien post, który wrzuciłem jakieś 3 lata temu. Chodzi o film, który dla mnie jest miłą pamiątką (a o którym już zapomniałem). Dla Was z kolei może być inspiracją, aby w te kilka ostatnich wakacyjnych tygodni wziąć GoPro (najlepiej z przyssawką), samochód, pojechać na jakąś ładną drogę i po prostu ponagrywać.
Mój film zatytułowany Lex2Pass otrzymał wyróżnienie na festiwalu krótkich form motoryzacyjnych w Międzyzdrojach w 2013 roku i spotkał się z ciepłym przyjęciem jury. Olaf Lubaszenko napisał o nim tak:
Lex2Pass to ujmująca opowieść – film drogi – o trzech młodych ludziach, którzy rozczarowani sytuacją gospodarczą własnego kraju, wyruszają w bardziej cywilizowane zakątki Europy. To również symboliczny obraz o poszukiwaniu sensu życia i podróży w głąb własnej duszy w myśl popularnego wśród młodego pokolenia hasła „jebać biedę”. Obraz dosłownie najeżony jest nawrotami o 180 stopni.
Młody, utalentowany reżyser Michał Sztorc ma już na swoim koncie takie produkcje jak „Audi Sportscar Experience tor Poznań”, czy „XV Mistrzostwa Polski w downhillu”. Obecnie uznawany jest za jednego z najbardziej obiecujących reżyserów pokolenia GoPro. W swoich filmach wykorzystuje innowacyjną technikę GoPro Everywhere Montage (GEM). Dzięki niej obrazy tworzone przez Sztorca emanują realizmem i wciągają widza w centrum wydarzeń. Warto zaznaczyć, że podobnie jak Tarantino, Sztorc osobiście odgrywa epizodyczne role w swoich filmach.
Obok niego w „Lex2Pass” pojawiają się uznany polski fotograf Michał Korniejczuk, oraz utytułowany kolarz zjazdowy Maciej Sztorc. Wspólnie przeżywają wzloty i upadki. Nękani wentylowanymi fotelami, wszechobecną skórzaną tapicerką i 19-głośnikowym systemem audio Mark Levinson zmagają się ze zużyciem paliwa oscylującym na poziomie 20 l/100 km i piekielną mocą hybrydowego układu napędowego opartego na 5-litrowym V8. Polecam.
#update 09.08.2016: a ile to pali – Lexus RX450h F sport
#Lexus #hybryda #spalanie
Na otwarcie sierpniowych dzienników zdradzę Wam tajemnicę. Właściwie to żadna tajemnica, ale mało znany fakt. Lexus jest jedną z niewielu marek, która do samochodów testowych dodaje kartę paliwową. Dlaczego ta informacja jest istotna również dla Was?
Chodzi o to, że skoro nie trzeba liczyć się z paliwem, to mało którym tytułom motoryzacyjnym chce się jeździć Lexusami oszczędnie, aby sprawdzić, ile naprawdę zużywają paliwa. Śmiem twierdzić, że (nie licząc tytułów prasowych jak Motor, Auto Świat czy AMiS) w testach internetowych nie znajdziecie realnych wartości zużycia paliwa dla tych samochodów, np. takiego RC F-a. Nikt Wam nie napisze, że RC F w trasie, ze średnią 80-90 km/h może zużywać niecałe 8 l/100 km, bo nikt nim tak wolno nie jeździł. Ja jednak do zagadnienia podchodzę nieco inaczej. Na własnej skórze przekonałem się, że RC F-em można zejść poniżej 8 l/100 km. Więcej na ten temat >>
Ten tydzień spędzam natomiast z nowym RX450h F sport. Pod względem jakości wykończenia i ogólnego premium feel to zdecydowanie najlepszy, dostępny obecnie na rynku Lexus. Ale o tym kiedy indziej. Dzisiaj krótko o realnym zużyciu paliwa w tym samochodzie. Ponownie wykazałem się cierpliwością i sumiennie sprawdziłem, ile to pali.
450h w RX oznacza, że 167-konny silnik elektryczny wspiera 3,5-litrowe V6 o mocy 263 KM i momencie 335 Nm. Trzeba przyznać, że RX w tej konfiguracji odpycha się całkiem sprawnie i bez problemu osiąga maksymalne 215 km/h (wiem, trochę mało). Lexus obiecuje średnie zużycie w trasie na poziomie 5,3 l/100 km. Kłamczuszki.
Na drodze szybkiego ruchu, przy płynnej jeździe z prędkością 110-120 km/h, w trybie Eco, w którym samochód zdaje się w ogóle nie reagować na gaz, z trudem udaje się zejść poniżej 9 l/100 km.
Na autostradzie, przy 140 km/h, 10 l/100 km to minimum. Przy mocnym ciśnięciu i prędkościach powyżej 160 km/h – typowych warunkach eksploatacji tego typu samochodów – RX450h życzy sobie niecałe 13 l/100 km, a jakby nie cisnąć, raczej nie uda się przekroczyć 15 l/100 km.
Poruszając się tym autem przez kilka dni na krótkich odcinkach, starając się do maksimum wykorzystać silnik elektryczny (trzeba niemal głaskać pedał gazu), udało mi się zejść do 7,6 l/100 km. Śmiem twierdzić, że RX-em 450h wiele mniej nie da się osiągnąć…
Jaki z tego morał? W trasę lepiej wybrać RC F-a. Do miasta może być RX450h.
PS Tutaj napisałem trochę więcej, o tym jak mierzę zużycie paliwa w samochodach testowych.