Jak mógłby wyglądać współczesny samochód sportowy, gdyby przy jego tworzeniu nie kierować się chęcią zadowolenia księgowych i akcjonariuszy? Cóż, w ostatnich latach pojawiło się kilka prób odpowiedzi na to pytanie, ale żadna nie może się równać z tym, czego właśnie dokonało Bugatti. Pora poznać nowe zasady gry w świecie supersamochodów. Zapraszam.
Nazywa się Bugatti Tourbillon i zapewne coś tam już o nim słyszałeś. Dlatego tutaj chciałem Ci opowiedzieć o pewnych nieoczywistych aspektach, których mogłeś nie wyłapać w tych wszystkich roleczkach na Instagramie.
Bo to, co Bugatti nawyczyniało w Tourbillonie zasługuje na coś znacznie więcej niż roleczka.
Zapraszam na film. A jeśli nie chcesz oglądać, to poniżej znajdziesz tzw. transkrypt filmu. Z transkryptu również poznasz nowe zasady gry w świecie supersamochodów.
Bugatti Tourbillon – od czystej kartki papieru
Ja wiem, że Tourbillon wygląda podobnie jak Chiron, albo McLaren. Jednak Bugatti ustami swojego CEO mówi, że to całkowicie nowy model, który nie ma ani jednej części wspólnej ze swoim poprzednikiem.
Tourbillon jest projektem, który powstał od czystej kartki papieru, a to oznacza, że projektanci, a przede wszystkim inżynierowie, nie skrępowani ograniczeniami budżetowymi, mogli zaszaleć.
I zaszaleli.
Tu nie chodzi o to, żeby iść na łatwiznę
Bugatti, którym od niedawna kieruje 36-letni geniusz od samochodów elektrycznych, Matt Rimac, mogło pójść na łatwiznę, wziąć napęd elektryczny z Rimaca Nevera o mocy 2000 KM, odziać ten napęd w garnitur od swoich krawców – najlepiej w stylizacji SUV – z dumą ogłosić światu, że to jest Bugatti na miarę naszych czasów i… z pewnością nie narzekaliby na brak zainteresowania.
Ale…
Jak mówi Matt:
making a Bugatti is not about making the easy thing, it’s about the hard way doing the right things.
No więc Matt na szczęście okazał się gościem, który nie tylko wie, jak robić najszybsze samochody elektryczne na świecie, ale też doskonale rozumie, o co chodzi w tzw. prawdziwej motoryzacji.
Co więc otrzymaliśmy od Bugatti?
Hybrydę jakiej do tej pory nie było, hybryda dla prawdziwego petrolheda.
Bugatti Tourbillon, czyli hybryda jakiej jeszcze nie było
Tak, w tunelu środkowym mamy tutaj aż 200 kg akumulatora o pojemności jak w elektrycznej Dacii Spring.
Tak, mamy tutaj aż 3 silniki elektryczne, z czego dwa napędzają koła przednie.
I tak, Tourbillon może jeździć wyłącznie na prądzie jak każda hybryda plug-in, i jak każdą hybrydą plug-in Tourbillon naładujesz ze zwykłego gniazdka. O tym ostatnim aspekcie nikt nigdzie nie wspomina, dlatego upewniłem się u źródła, żebyś ty nie musiał.
Cały ten elektryczny galimatias waży aż 300 kg, a mimo to Tourbillon jest lżejszy od spalinowego Chirona i waży niecałe dwie tonym, czyli mniej niż większość współczesnych dużych hybrydowych SUV-ów. Już sam ten fakt dobrze pokazuje, jak dopracowanym inżynieryjnie projektem jest nowe Bugatti.
Ale na tym nie koniec, bo układ hybrydowy Tourbillon wyróżnia pewien unikatowy aspekt, z którym hybrydach jeszcze się nie spotkaliśmy.
Mamy tutaj tryb pracy układu hybrydowego, który pozwala całkowicie wyłączyć elektryczne wspomaganie i cieszyć się typowo spalinowymi wrażeniami z jazdy na silniku benzynowym.
Silniku, jakiego w motoryzacji dawno nie mieliśmy.
Tourbillon i 16 apostołów benzynowej rozpusty
Mówimy o całkowicie nowej jednostce zbudowanej od podstaw przez Coswortha. O ile Veyron i Chiron miały 8-litrowe W16 z czterema turbinami, to tutaj
16 apostołów benzynowej rozpusty ułożonych jest w dwóch rzędach po kątem 90 stopni – a więc mówimy silniku nie W, a V16, o pojemności 8,3 l.
Ale to nic.
Bo mówimy też o silniku wolnossącym, bez turbo, a więc takim najbliższym romantycznej idei zamiany paliwa na dźwięk, osiągi i emocje.
Zaoferowanie takiego silnik we współczesnych realiach Unii Europejskiej jest jak rzucenie wegetarianinowi w twarz pół kilogramowym krwistym stekiem. Tym bardziej, że mówimy o silniku w samochodzie produkcyjnym, a nie w jakimś pojedynczym koncepcie.
Mamy więc 16 tłoków przyczepionych do wału korbowego o długości jednego metra, który może kręcić się do 9 tys. obrotów na minutę i brzmi przy tym jak żaden inny silnik na świecie.
A jakie wartości generuje?
Ile mocy ma V16 w Bugatti Tourbillon?
V16 ma 1000 KM, a jeśli do pracy włączą się silniki elektryczne, to Tourbillon generuje 1800 KM oraz 2300 Nm.
Czy to dużo?
Całkiem zacnie, bo najmocniejszy Chiron miał 1600 KM i do 200 km/h przyspieszał w 5,8 s, zaś Tourbillon podobno osiąga tę prędkość aż o sekundę szybciej.
Ale nie mamy 15 lat żeby licytować się tutaj na te cyferki, tym bardziej w czasach, w których samochody elektryczne zdewaluowały pojęcie mocy i osiągów.
Dlatego nawet sam Matt podczas premiery Tourbillona podkreślał, że w przypadku tego samochodu parametry nie są aż tak istotne jak kiedyś – w nowym Bugatti liczy się coś zupełnie innego.
A to prowadzi nas do wnętrza Tourbillona, bo tutaj pojawiają się rzeczy jakich nie widzieliśmy jeszcze w żadnym innym samochodzie.
Tourbillon czyli cyfrowy detoks
Cyfrowy detoks – tak Mat określa charakter wnętrza nowego Bugatti.
Co ma na myśli?
Przede wszystkim brak ekranów.
Ok, jest jeden, ale chowa się w desce rozdzielczej. Jego funkcjonalność sprowadza się do – wymaganego przepisami – wyświetlania obrazu z kamery cofania. Jeśli nie chcesz, to w trakcie jazdy ekran może pozostać schowany bo nie pełni w tym Bugatti żadnej istotnej funkcji.
Jednak jeszcze ciekawszą realizację cyfrowego detoksu mamy przed oczami. I tutaj dochodzimy do genezy nazwy Tourbillon.
Jak już może słyszałeś nazwa ta nawiązuje do rodzaju precyzyjnego mechanizmu w zegarkach mechanicznych. I taki sam spektakularny mechanizm, jak w zegarku, porusza wszystkimi wskaźnikami w Tourbillon.
Mechanizm składa się z ponad 600 elementów i odpowiada za niego szwajcarski producent Concepto. Concepto, co prawda nie produkuje zegarków, ale podobnie jak np. ZF czy wspomniany Cossworth dostarcza już gotowe rozwiązania różnym producentom. Concepto odpowiedzialne jest np. za mechanizmy do ekstrawaganckich zegarków Jacob & CO, firmy która często romansuje z Bugatti.
Tu dochodzimy do głębszej refleksji na temat Bugatti Tourbillon i supersamochodów w ogóle. Do tych nowych zasad gry.
Nowe zasady gry w supersamochody
Chodzi o to, że dzisiaj, w erze niedorzecznie szybkich i mocnych elektryków, spalinowe supersamochody nie mają szans wyróżnić się i zaszokować osiągami tak, jak zrobił to Veyron 20 lat temu. Dlatego takie marki jak Bugatti muszą szukać innej drogi by chwycić klientów za serca i portfele.
I Tourbillon pokazuje że Bugatti tę drogę znalazło.
To droga unikatowych wrażeń z obcowania z inżynieryjną i ponadczasową perfekcją. droga niepowtarzalnych doznań płynących z interakcji z potężnym silnikiem spalinowym, droga emocji związanych z doświadczenia prawdziwej maszyny z duszą. Mówimy o dostarczaniu tych samych emocji, które sprawiają, że w dobie smartłoczy nadal zachwycamy się zegarkami mechanicznymi.
Dwa problemy z Bugatti Tourbillon
I już na zakończenie muszę wspomnieć o dwóch problemach z Bugatti Tourbillon.
Pierwszy to cena. W przeliczeniu około 20 mln zł (z podatkami), czyli abstrakcyjne 3,8 mln euro, a więc bańkę euro drożej niż trzeba było zapłacić za Chirona w chwili jego premiery. Jednak po uwzględnieniu inflacji okazuje się, że Tourbillona dostajemy za te same pieniądze, jakie 9 lat temu płaciliśmy za Chirona.
Drugi problem to dostępność. Powstanie tylko (albo aż) 250 egzemplarzy Tourbillona. Pierwsze dotrą do klientów w 2026 roku i wszystkie są już sprzedane.
Jest jednak promyk nadziei. Niewykluczone, że w 2029, kiedy Bugatti zakończy produkcję Tourbillona, pojawi się Tourbillon Spider (czyli wersja bez dachu). Zamówienia pewnie nie są jeszcze przyjmowane, ale sądzę, że to najwyższa pora, abyś przypomniał sobie klucze do swoich portfeli z kryptowalutami.