McLaren 720S to obecnie jeden z najszybszych i najdroższych samochodów na naszym rynku. 100-procentowy supersamochód. Podobno też jeden z najlepszych, jakie możesz kupić. Za ile? Wystarczająco dużo, żeby nie miało to znaczenia. Spędziłem z McLarenem 720S kilka dni, by zyskać nowe spojrzenie na samochody marek premium. Jak wypadły na tle McLarena? I czym zaskoczył McLaren w tym porównaniu?
McLaren 720S nie był moim pierwszym supersamochodem. Nie był też najszybszym samochodem jakim jeździłem. To może przynajmniej tym najdroższym? No dobra, przy cenie 1,8 mln zł McLaren 720S faktycznie był moim najdroższym. Ale to nic.
Nie przeczytasz tu typowych zachwytów żółtodzioba, który dostąpił zaszczytu przejechania się tą skrzydlatą wanną z włókna węglowego napędzaną 720-konnym, podwójnie doładowanym V8. Za stary już jestem na takie zachwyty. Do testu McLarena 720S podszedłem bardziej pragmatycznie niż emocjonalnie, aby móc przekazać Tobie, Drogi Czytelniku, jak najwięcej wartościowych informacji – nie tylko o McLarenie 720S, ale przede wszystkim o tym, jak taki supersamochód wypada w starciu z tymi najdroższymi i najszybszymi samochodami marek premium.
McLaren 720S vs marki premium
Pod moim testem McLarena 720S na YouTube, jeden z widzów słusznie zapytał, dlaczego porównuję McLarena 720S do BMW M8 Competition albo AMG GT, skoro to zupełnie inna liga. Przecież McLarena powinienem porównywać z Ferrari i Lambo. I jako, że w tym tekście, który jest streszczeniem poniższego filmu, również będę trzymał się tego porównania, to pozwól, że (raz jeszcze) wyjaśnię.
Założyłem, że opowiem o McLarenie 720S z perspektywy kogoś, komu już trochę znudziły się te wszystkie najmocniejsze samochody z emblematami M, AMG i RS. Kogoś, kto szuka w motoryzacji nowych, mocnych wrażeń. Może sobie na te wrażenia pozwolić, ale zastanawia się, czy to ma sens. Zastanawia się, czy te 500 tys. zł, które musi dołożyć do 720S względem najmocniejszych i najszybszych samochodów klasy premium, będzie mieć przełożenie na wrażenia z jazdy. I za cel wziąłem sobie odpowiedź na to pytanie.
Przy okazji odkryłem też, że marki premium kłamią, ale o tym na deser.
Porównywanie McLarena 720S z Lamborghini czy Ferrari to już wyższy poziom wtajemniczenia w supersamochody. Na takie porównania pewnie też przyjdzie czas, ale sądzę, że jako wstęp do świata supersamochodów znacznie bardziej wartościowe jest spojrzenie na McLarena 720S z fotela kierowcy samochodu premium od M, RS lub AMG. Mkey?
Skoro formalności mamy już za sobą, to przejdźmy do rzeczy. Chciałem tutaj opowiedzieć, czym taki McLaren 720S może Cię zaskoczyć w porównaniu z Twoim M8 Competition, R8, AMG GT, czy 911 Turbo. Tutaj zrobię to nieco skrótowo, a pełną wersję moich supersamochodowych refleksji znajdziesz na powyższym filmie.
Czym zaskoczy Cię McLaren 720S?
Po pierwsze, McLaren 720S zaskoczy Cię tym, że jego podwójnie doładowane, 4-litrowe V8 – rodzaj jednostki, która napędza wszystkie topowe samochody premium – daje zupełnie inne wrażenia niż w M, RS czy AMG. Przede wszystkim dlatego, że jest zamontowane w jedynym słusznym miejscu, czyli zaraz za Twoimi plecami. Po drugie dlatego, że to V8 McLarena ma zdecydowanie bardziej motorsportowy niż cywilny charakter (i rodowód) i to słychać. Dla mnie było sporym zaskoczeniem, że po kilku tysiącach kilometrów w M8, RSQ8, AMG GT czy Panamerze, podwójnie doładowane V8 potrafi jeszcze zrobić na mnie wrażenie. Na Tobie też zrobi.
McLaren 720S do 100 km/h przyspiesza w 2,8 s. To tyle samo, co w BMW M8 Competition (zmierzone) i niewiele gorzej w porównaniu z 3,1 s z Mercedesem AMG GT. Teoretycznie więc, na papierze ma zbliżone osiągi. Ale – jak zapewne się domyślasz – odczuwasz je znacznie dosadniej. To również zasługa skrzyni. Bo chociaż mamy tutaj dwusprzęgłowy automat (jak w M czy AMG), to działa znacznie brutalniej. Przy otwartej przepustnicy każdą zmianę biegów wieńczy kopniakiem. Piękna i emocjonująca sprawa, coś, czego brakuje mi w nowych, sportowych samochodach premium.
McLaren 720S zdecydowanie zaskoczy Cię również zwinnością i właściwościami jezdnymi. Daje odczucie znacznie większej lekkości i precyzji prowadzenia w porównani ze sportowymi samochodami marek premium. To dlatego, że faktycznie jest leciutki – gotowy do jazdy waży tyle co VW Golf, no i ma układ jezdny samochodu wyścigowego. I wiesz co jeszcze ma?
Hydrauliczne(!) wspomaganie kierownicy. Rzecz już dawno zapomniana, według mnie jeden z ważniejszych wyróżników czegoś, co nazywamy „prawdziwą motoryzacją”. I wiesz co? Już dla samego uczucia operowania kierownicą wspomaganą hydraulicznie warto rozważyć przesiadkę do McLarena.
McLaren 720S zaskoczy Cię też łatwością prowadzenia. Mówimy o 720-konnym, centralnosilnikowym samochodzie z napędem na tył. Jeździłem nim po tych samych drogach i zakrętach, co czteronapędowymi M8 Competition i AMG 63S 4Door. McLaren 720S pod kontrolą elektroniki wcale nie był bardziej wymagający, czy trudniejszy w prowadzeniu. Od samego początku daje dużo pewności i jest wyjątkowo łaskawy dla Twoich nieodpowiedzialnych wyczynów za kierownicą. Przynajmniej do momentu, w którym nie dezaktywujesz elektronicznych wspomagaczy. Chociaż…
Sama elektronika jest również całkiem zaskakująca. W porównaniu z tą, która trzyma w ryzach samochody marek premium, ta w McLarenie zdaje się niczym profesor elektroniki przy studencie pierwszego roku. Robi z Ciebie Schumachera albo innego Raikkonena, nawet jeśli nie wiesz, co to nadsterowność. System Variable Drift Control, kontrolujący kąt wychyłu tylnej osi, wprowadza Cię w nowy wymiar elektronicznej kontroli stabilności.
Jest też mnóstwo innych zaskoczeń, np. lusterko wsteczne jak w Dacii, oraz fakt, że musisz dopłacić do lepiej brzmiącego wydechu, ale nie będę spoilerował i powtarzał tego, o czym opowiadam na filmie.
Sport i premium w McLarenie 720S
Te wszystkie zaskoczenia prowadzą mnie do określenia „sport” w motoryzacji. Ten „sport” w komunikacji marketingowej M, RS i AMG jest podkreślany w każdej linijce i odmieniany przez wszystkie przypadki. I faktycznie Twoje ponad 600-konne BMW, Audi albo AMG mogą wydawać Ci się całkiem sportowe. Mi też się takie wydawały… Ale potem wsiadałem w McLarena 720S. I co?
I dopiero w 720S poczujesz, czym tak naprawdę jest ten cały „sport” w motoryzacji.
Podobnie jak ja, przekonasz się, że marki premium szafują określeniem „sport” równie mocno i bezrefleksyjnie, co marki popularne określeniem „premium”. Przykro mi, ale muszę to napisać: sportu w M, AMG – a w szczególności w RS – w porównaniu z McLarenem 720S jest mniej więcej tyle, co aspektów premium w Renault czy Volkswagenie.
Ale…
Żebyśmy się dobrze zrozumieli – nie twierdzę przez to, że M, AMG i RS są złe, bo to nie fair porównywać je bezpośrednio z McLarenem. Twierdzę jedynie, że jeśli M, AMG czy RS już trochę Ci się przejadły, to McLaren ma do zaoferowania znacznie więcej i całkiem możliwe, że to „znacznie więcej” jest adekwatne do tych 500 tys. zł, które musisz dopłacić względem marek premium.
Co zamiast McLarena 720S?
Według mnie jedyną, tańszą alternatywą dla McLarena 720S od marek premium jest Porsche 911 GT3 (z lub bez dopisku RS) oraz Audi R8 ale wyłącznie z wolnossącym V10. Zanim więc wydasz 1,8 mln zł na szczodrze ozdobionego włóknem węglowym McLarena 720S, sprawdź, czy GT3 albo R8 za jakieś 800 tys. zł mniej nie będą dla Ciebie wystarczająco satysfakcjonujące.
McLaren 720S i prawdziwa motoryzacja – post scriptum
Dobra, jeszcze nie koniec. Jeszcze jedna refleksja i coś o czym nie wspomniałem na filmie, ale o czym wspominałem na Instagramie.
To jest tak, że wszyscy narzekamy, że ta tzw. prawdziwa motoryzacja umiera, że wszędzie tylko hybrydy, miękkie, twarde i al dente, że wydechy wyciszone, że końcówki „fejkowe”, że samochody jak odkurzacze, że silniki jak karton mleka, że ogłupiające systemy asystujące, że M-ki nie takie, że AMG w hybrydzie, że RS-y z nadwagą.
Ale okazuje się, że ta prawdziwa motoryzacja jeszcze jest i ma się całkiem nieźle, a najlepszym tego przykładem jest właśnie McLaren 720S.
Nie ma filtrów cząstek stałych, nie ma asystentów jazdy, nie ma miliona przycisków na kierownicy, ani nadwagi… Zamiast tego ma jedyne słuszne hydrauliczne wspomaganie kierownicy, końcówki wydechów wyeksponowane do granic przyzwoitości, formę obsesyjnie podporządkowuje treści i powstał zgodnie z fundamentami prawdziwej motoryzacji.
Owszem, ta prawdziwa motoryzacja kosztuje niemało i staje się elitarnym hobby, ale nie powinno być to zaskoczeniem. Tę ewolucję środków transportu osobistego przerabialiśmy już w przypadku koni.