W nowej klasie E Mercedes zawarł wszystko, czego przez ostatnie 130 lat nauczył się na temat tworzenia samochodów. V generacja klasy E to festiwal zaawansowanych technologii – targi elektroniki użytkowej na kołach. Stworzona zgodnie z hasłem „the best or nothing” klasa E dostarcza niezwykle relaksujących wrażeń za kierownicą, a w wersji 220d – z nowym, dwulitrowym dieslem – łączy je z umiarkowanym zużyciem paliwa. Ale…
Czy wiedzieliście, że jeszcze 30 lat temu płatną opcją w Mercedesie klasy E W124 było prawe lusterko boczne? W przeliczeniu wymagało dopłaty około 500 zł. W najnowszej generacji W213 lusterek właściwie już nie potrzebujecie, bo samochód widzi za was wszystko dookoła i sam zatroszczy się o to, żebyście nie spotkali się z autem na sąsiednim pasie.Mercedes-Benz klasy E – inteligentny, ale…
Po zaznaczeniu odpowiednich opcji w konfiguratorze klasa E jest naszpikowana wszystkimi możliwymi systemami wspomagającymi, których kwintesencją jest system Drive Pilot. W znacznym stopniu odciąża on kierowcę w jeździe autostradowej i w ruchu „stop-and-go” w mieście. Podąża za poprzedzającym pojazdem, utrzymuje pas, sam też potrafi go zmienić, rozpoznaje znaki drogowe… i tak dalej.
Czy działa? Owszem. Jednak po 30 sekundach klasa E i tak upomni się, żeby trzymać ręce na kierownicy (to nie jest autopilot). Dodatkowo system potrafi wyciąć psikusa, kiedy podczas jazdy drogą szybkiego ruchu lub autostradą wyłapie jakieś ograniczenie prędkości na bocznej drodze np. do 50 km/h i przy prędkości 120 km/h postanowi się bezwzględnie do niego dostosować. Parę razy napędził mi stracha.
Zobacz pełną galerię zdjęć prezentowanego Mercedesa klasy E 220d. Poznaj klasę E w szczegółach!
Mercedes-Benz klasy E – komfortowy, ale…
Tak czy inaczej, podróżowanie klasą E za około 340 tys. zł z dwulitrowym dieslem pod maską, 9-stopniową skrzynią i pneumatycznym zawieszeniem dostarczyło mi wrażeń, jakich oczekiwałem po samochodzie tej klasy. Zaawansowana pneumatyka wymaga dopłaty 11 tys. zł, ale to z pewnością jedna z opcji obowiązkowych. Zapewnia poczucie płynięcia po drodze i magicznie wygładza asfalt. Kiedy dodamy do tego praktycznie niewyczuwalną pracę skrzyni, genialne wyniszczenie wnętrza i obszerne fotele, to otrzymamy urzekająco relaksujący pakiet.
Nie mogę jednak powiedzieć, aby klasa E w tej kwestii wyróżniała się jakoś szczególnie na tle Audi A6 czy BMW serii 5. Ot, dostarcza równie kojących wrażeń, co konkurenci, ale nie na tyle, abym z przekonaniem mógłbym powiedzieć, że są „ the best” w klasie.
Mimo licznych stylizacyjnych nawiązań do AMG – zarówno we wnętrzu, jak i na zewnątrz – Mercedes-Benz klasy E 220d raczej nie jest stworzony do jazdy, jaka kojarzy się z tym akronimem. Owszem, po przestawieniu trybu na Sport lub Sport+ czuć, że wszystkie układy wyraźnie się „napinają”, ale podobnie jak w przypadku Volvo S90, klasa E 220d na krętych drogach nie wywoła na Waszych twarzach szerokiego uśmiechu. Receptą na niego może być opcjonalne obniżone zawieszenie i mocniejszy silnik, albo… wybranie wersji AMG.
A może bardziej odpowiada Ci Mercedes klasy C z pakietem AMG?
Mercedes-Benz klasy E z dieslem – oszczędny, ale…
W dziennikach wspominałem Wam, że 4-cylindrowy diesel nie do końca pasuje mi do klasy premium, ale trzeba mu oddać, że jest niebywale oszczędny – przy powiększonym zbiorniku paliwa E klasa przypomina perpetuum mobile. Na jednym tankowaniu jest w stanie pokonać ponad 1000 autostradowych kilometrów. Wyniki poniżej 6 l/100 km są na porządku dziennym, a jakby się nie starać, to nie uda się przekroczyć 9 l/100 km.
2-litrowy diesel to nowa konstrukcja, znacznie bardziej wyrafinowana niż wysłużone 2,1 l i do tego lżejsza. W odmianie 220d ma 194 KM mocy i 400 Nm, co przekłada się na 7,3 s do 100 km. Wartość te w zupełności wystarczały mi do sprawnego poruszania się klasą E. Problem pojawia się, kiedy mocniej wciskamy pedał gazu, a cyfrowa strzałka cyfrowego obrotomierza zapędza się za cyfrę 3. Wówczas – czy to podczas ruszania spod świateł, czy przy wciśnięciu gazu na wyjściu z zakrętu – do kabiny dociera wyraźny, nieprzyjemny warkot diesla, który psuje nieco ogólny „premium feel”. Po prostu 220d nie przepada za ostrym traktowaniem, czemu bez żadnego skrępowania daje wyraz.
Mercedes-Benz klasy E – naszpikowany technologią, ale…
Wrażeń klasy premium z pewnością dostarcza jednak obcowanie z wnętrzem. Według mnie bardzo dobrze łączy ono kunsztowny projekt klasy S (konsola centralna) z bardziej młodzieżowym designem klasy C (tunel środkowy). Gwoździem programu są oczywiście dwa 12,3-calowe wyświetlacze ukryte pod wspólną taflą szkła. Co prawda w standardzie otrzymujemy klasyczne analogowe zegary i 8,3-calowy wyświetlacz, ale, szczerze mówiąc, nie widziałem jeszcze klasy E w takiej konfiguracji. Jak ta cała rozbudowana elektronika użytkowa spisuje się w praktyce? Według mnie bardzo dobrze. Czy lepiej niż w nowym BMW serii 5? Nie jestem przekonany.
Mercedes-Benz twierdzi, że ekrany dotykowe to diabeł wcielony i nie będę z tym polemizował, bo obsługę tych standardowych doprowadził do perfekcji. Korzystanie z dwóch rozbudowanych systemów (tego przed oczami kierowcy i tego multimedialnego) nie przysparza najmniejszych problemów. Dotarcie do najbardziej zaszytych funkcji jest możliwe bez odrywania rąk od kierownicy. To zasługa zmyślnych gładzików na kole kierownicy, które obsługujemy kciukiem. Co ciekawe, mimo niewielkich rozmiarów są równie funkcjonalne i praktyczne co wielkie pokrętło oraz górujący nad nim gładzik na tunelu środkowym.
Kiedy do tej całej elektroniki dodamy spektakularne ambientalne oświetlenie wnętrza, masaże w fotelach, wspomniane ciszę i komfort oraz mnóstwo drobnych udogodnień, które docenia się w trakcie długich podróży, to otrzymamy jeden z najbardziej relaksujących sposobów na pokonywanie setek kilometrów. Po prostu Mercedesa wśród limuzyn.
Jeszcze więcej Mercedesów na PremiumMoto.pl
Chcesz poznać lepiej Mercedesa klasy E? Umów się na jego wypożyczenie w wypożyczalni samochodów luksusowych Car4Vip. Samochód może być podstawiony o każdej porze dnia i nocy. Skorzystaj z usług klasy premium i poczują ją na własnej skórze.