Po Ferrari z napędem 4×4 i superluksusowym SUV-ie od Bentley’a ze zintegrowanym koszykiem piknikowym w bagażniku, producenci supersamochodów niczym nas nie mogą zaskoczyć. Nawet Urus – najnowszy SUV od Lamborghini – dziś chyba już nikogo nie zaszokuje. Tym bardziej, że na oswojenie się z nim mamy jakieś 4 lata. Do seryjnej produkcji nie trafi prędzej, niż przed rokiem 2016.
SUV-a w ofercie trzeba mieć. Koniec i kropka. Ta zasada obowiązuje głównie wśród bardziej popularnych marek, z których żadna nie może pozwolić sobie na brak uterenowionego modelu w ofercie. Stosunkowo niedawno również producenci supersamochodów dostrzegli potencjał w segmencie SUV-ów, ale tych bardzo drogich i bardzo ekskluzywnych. W zeszłym roku poznaliśmy koncepcyjny model Maserati Kubang. W marcu swój debiut w tym segmencie zaprezentował Bentley, którego EXP 9 F wzbudził wiele kontrowersji. Teraz przyszła kolej na Lamborghini z koncepcyjnym Urusem. Cóż, producenci supersamochodów pragną za wszelką cenę podążyć drogą spektakularnego sukcesu Cayenne i z różnym skutkiem wkraczają na nowe, nieznane dla siebie terytoria. Chociaż akurat Lambroghini z SUV-ami do czynienia już miało.
Niektórzy z Was pewnie jeszcze pamiętają terenowe Lambo LM002. Tak w Sant’ Agata już kiedyś produkowało się SUV-y. Przez prawie 10 lat produkcji – od 1983 roku – powstało ich co prawda nieco ponad 300 sztuk, ale jednym z nich do dziś jeździ Valentino Balboni. Lamborghini jednak kojarzone jest jedynie z ekscentrycznymi supersamochodami, a teraz myśli poważnie o zaistnieniu w segmencie SUV-ów klasy premium. Podczas premiery Urusa na zakończonym niedawno salonie samochodowym w Pekinie, szef Lambo Stephan Winkelmann powiedział, że właśnie w tym segmencie upatruje przyszłość marki.
Przedstawiciele Lamborghini oczekują, że Urus, podobnie jak Porsche Cayenne, szybko zyska status najlepiej sprzedającego się modelu w ofercie marki. W Sant’ Agata zakładają, że sprzedawać się będzie około 3500 tys. sztuk rocznie. Dużo? Wystarczy zaznaczyć, że w 2011 sprzedano łącznie 1602 egzemplarzy Aventadora i Gallardo. To zestawienie wyraźnie pokazuje, jak ważnym modelem dla Lamborghini będzie nowy SUV. Nie da się ukryć, że segment luksusowych SUV-ów charakteryzuje się dynamiczną tendencją wzrostową, szczególnie na nowych rynkach Rosji, Chin i Indii. Założenia przedstawicieli Lambo nie są więc bezpodstawne.
Wróćmy do Urusa. Główny projektant Filippo Perini jest bardzo dumny ze swojego najnowszego dziecka. Jak przyznaje, stworzenie całkowicie nowego modelu Lambo to bardzo trudne i niezwykle odpowiedzialne zadanie. Przy długości 5 m, szerokości 2 m i wysokości 1,66 m Urusa można uznać za kompaktowego SUV-a. Perini mówi, że Urus będzie posiadał zawieszenie z regulowaną wysokością, które będzie się obniżać przy większych prędkościach. Nie zabraknie aktywnej aerodynamiki z przednim regulowanym na wysokość spoilerem (dla zwiększenia prześwitu), oraz aktywnym tylnym spoilerem. Zapewne zauważyliście brak konwencjonalnych bocznych lusterek. W ich miejscu mamy małe aerodynamiczne obudowy, w których umieszczono kamery monitorujące obszar za samochodem. Obraz z kamer przekazywany jest na dwa wyświetlacze TFT umieszczone przy słupkach przedniej szyby.
Urus będzie bazował na nowej platformie opracowanej wspólnie z VW, która stanie się podstawą dla przyszłej generacji Porsche Cayenne, Audi Q7 i wspomnianego wcześniej Bentleya EXP 9 F. Jak można się spodziewać, i jak potwierdzają deklaracje szefa projektu Maurizio Reggianiego, Urus będzie niezwykle „ostry i dynamiczny”. Ostrość i dynamikę zapewni niska masa. Ta z kolei będzie efektem szczodrego wykorzystania w konstrukcji specjalnego materiału o nazwie Forged Composite (połączenia żywicy i włókien węglowych) opracowanego przez Lambo.
Kompozyt zostanie wykorzystany w panelach karoserii, w strukturze nadwozia i licznych kosmetycznych dodatkach. We wnętrzu odnajdziemy cztery identyczne siedzenia gwarantujące jednakowy komfort wszystkim pasażerom – wyraźnie sygnalizując luksusowy charakter Urusa.
Co ciekawe, produkcyjna wersja Urusa będzie napędzana silnikiem grupy VW. Mimo, że na dokładną specyfikację układu napędowego musimy jeszcze poczekać, to już teraz wiemy, że sercem będzie podwójnie doładowane, benzynowe V8 o mocy ponad 600 KM. Jego moc będzie stale przenoszona na wszystkie cztery koła, które w prototypie mają 24 cale średnicy. Najprawdopodobniej skrzynia zostanie umieszczona z tyłu dla optymalnego rozłożenia masy, a Urus będzie poruszał się przy wykorzystaniu konwencjonalnego napędu z centralnym i tylnym mechanizmem różnicowym.
Niewiadomych jest jeszcze wiele, ponieważ piszemy o samochodzie, który w sprzedaży miałby pojawić się dopiero w 2017 roku, nawet gdyby już dzisiaj zapadła zgoda na rozpoczęcie produkcji. Miejmy nadzieję, że Lamborghini Urus pojawi się na rynku szybciej i odpowie na popyt wschodnich oligarchów w lepszym stylu niż Bentley. Tak czy inaczej, mamy sporo czasu aby zaakceptować uterenowione Lambo. Ale to chyba nie będzie trudne, bo Urus prezentuje się fascynująco.
fot: Lamborghini