Ostatnia w 2016 roku edycja dzienników PremiumMoto.pl. A w niej trochę o Mazdzie MX-5 i Tomaszu Knapiku, rudym Fordzie Rangerze, o drodze, na której Audi kręci reklamy, a Mercedes testuje zakamuflowane modele oraz o Citroenie z fotelem dentystycznym. W grudniu zastanawiałem się też, dlaczego Qashqai 1,2 zużywa aż tyle paliwa i krótko podsumowałem 2016 rok. Zapraszam.
#update 30.12.2016: do siego!
#podsumowania #refleksje #itakietam
Ostatni apdejt w tym roku. Miałem na niego kilka pomysłów, ale w ostateczności – w zgodzie z trendami – pozostanę przy krótkich podsumowaniach.
Wcześniej chciałem Wam podziękować, że tak licznie gościliście na PremiumMoto.pl w tym roku i zaprosić Was do poznawania wraz ze mną świata samochodów klasy premium w 2017!
A teraz do rzeczy.
TOP5 najchętniej kupowanych NOWYCH samochodów w Polsce w 2016 roku (dane do 20 grudnia):
⛄️ Skoda Octavia (16 631 szt.),
⛄️ Skoda Fabia (14 724 szt.),
⛄️ Opel Astra (14 117 szt.),
⛄️ Volkswagen Golf (12 082 szt.),
⛄️ Toyota Yaris (10 759 szt.).
Kilka modeli, które w 2017 znikną z rynku:
🚙Peugeot RCZ,
🚙Volvo V70 i S80,
🚙BMW Z4,
🚙Fiat Freemont,
🚙Aston Martin DB9.
Kilkanaście modeli, które w 2017 pojawią się na rynku (lub w polskich salonach):
👑Alfa Romeo Giulia kombi,
👑Alfa Romeo Stelvio,
👑 Audi A8,
👑Audi SQ2,
👑BMW X2,
👑Citroen C3 Aircross,
👑Dacia Duster,
👑Ford Fiesta,
👑Ford Mondeo lifting,
👑Honda CR-V,
👑Jaguar I-Pace,
👑Jeep Compass,
👑Land Rover Discovery (ceny od 236 200 złotych),
👑Lexus LC,
👑Lexus LS,
👑Mazda CX-5,
👑Mercedes klasy E coupe,
👑Mercedes klasy S lifting,
👑Mercedes klasy X,
👑MINI Countryman,
👑Nissan Juke,
👑Nissan Micra,
👑Nissan Qashqai lifting,
👑Opel Ampera-e,
👑Opel Crossland X,
👑Opel Grandland X,
👑Opel Insignia liftback/kombi/Country Tourer,
👑Peugeot 5008,
👑Porsche Panamera Sport Turismo,
👑Renault Captur lifting,
👑Renault Koleos,
👑SEAT Arona
👑SEAT Ibiza,
👑Skoda Yeti
👑Subaru XV,
👑Suzuki Swift,
👑Volvo XC40,
👑Volvo XC60,
👑Volkswagen Arteon,
👑Volkswagen Polo,
👑Volkswagen Tiguan wersja przedłużona.
Najpopularniejsze zdjęcia na Instagramie PremiumMoto.pl w 2016 roku
Najbardziej viralowy materiał:
Samochód, który zrobił na mnie największe wrażenie:
Najlepsza sesja:
Materiał, który warto sobie przypomnieć:
#update 27.12.2016: co jest premium, a co nie?
#publikacje #premiumFeel #autopromocja
Jako ekspert od czterokołowych produktów klasy premium na łamach prestiżowego magazynu „Menadżer Floty” podjąłem się rozstrzygnięcia kwestii, co jest premium, a co nie w świecie motoryzacji. Łatwo nie było, bo temat jest niezwykle złożony i kontrowersyjny, ale pokrótce postarałem się podpowiedzieć Wam, jak możecie odróżnić samochody klasy premium od tych „zwyczajnych”. Wykorzystałem (stworzyłem?) w tym celu koncepcję premium feel, a zacząłem tak:
Segment premium to Święty Graal dla producentów samochodów. Przynależność do niego często budzi jednak wiele kontrowersji – nie do końca wiadomo, które modele, a nawet marki możemy uznać za premium. Pośród wielu wyróżników istnieje jednak jeden niepodważalny. To tzw. „premium feel”.
Zapraszam do lektury.
Przeczytaj artykuł w e-wydaniu grudniowego „Menadżera Floty”
#update 24.12.2016: InsaChristmas
#update 21.12.2016: ej, Kasztan, ty tak na serio?
#wTeście #Qashqai #ileToPali
Nie mogłem już dłużej wytrzymać. Musiałem w końcu sprawdzić Nissana Qashqaia – najpopularniejszego crossovera w Polsce (no, może zaraz po Dacii Duster, którą już znam). Zobaczyć, o co tu chodzi, co takiego sprawia, że „Kasztan” jest pierwszym wyborem dla kierowców, którzy szukają nowego crossovera. Na pewno nie chodzi o cenę, bo ta startuje od 73 tys., więc tanio nie jest.
Umówiłem się więc na test dobrze wyposażonego egzemplarza z silnikiem 1,2 l, 115 KM i manualną, 6-biegową skrzynią. Dopiero zbieram wrażenia, ale po przejechaniu pierwszych 300 km wydaje mi się, że coś jest nie tak z tym samochodem. W trasie, na drodze szybkiego ruchu przy płynnej jeździe z prędkością 110-120 km/h i z jedną osobą na pokładzie pali prawie 9 l/100 km (dystans 100 km). Wiem, że ten cały downsizing to ściema, ale hello… Wiem też, że dane producentów zawsze są zaniżone, ale Nissan obiecuje na autostradzie 5,1 l/100… Aż tak przekłamywać? Nieładnie. Na autostradzie nie da się zejść poniżej 10 l/100 km. Zużycie jest na tyle wysokie, że fotograf Michał, ekspert z dziedziny eco-drivingu, stwierdził, że coś musi być nie tak z moim Qashqaiem, bo jego 290-konny SEAT Leon pali mniej. Testy trwają. Więcej niebawem.
#update 18.12.2016: Citroen C4 Picasso na szybko
#Citroen #minivan #jazda
Zbliżają się święta, a jak święta, to rodzina, a jak rodzina to… minivan! Przy okazji opisywania wrażeń z pierwszych jazd nowym Reanult Scenic, wspominałem Wam, że nie czuję się „w targecie” minivanów, ale jazda nimi bardzo mi się podoba. Jest relaksująca, kojąca i komfortowa. Taka też była w przypadku Citroena C4 Picasso, którym poruszałem się przez ostatni tydzień.
O ile Scenic to zupełnie nowa konstrukcja, to C4 Picasso niedawno przeszło facelifting. Powiem Wam szczerze, że trochę umknął mi ten fakt. Pamiętam jak dziś polską premierę tego modelu, a okazuje się, że od tego czasu minęły już trzy lata! Nie za bardzo wiem, co się zmieniło, ale to mało istotne, bo zmiany są jedynie kosmetyczne. Nowy z pewnością był 3-cylindrowy, 130-konny silnik benzynowy 1,2, który napędzał testowany przeze mnie egzemplarz. Jednostka przyjemnie mruczała przy wyższym obciążeniu, zapewniała przyzwoite osiągi (160-170 km/h nie robiło na niej wrażenia) i przy jeździe autostradowej zużywała około 9 l/100 km (trochę sporo, jak na 1,2 l i trzy cylindry, prawda?).
Tygodniowy test, w przeciwieństwie do krótkiej jazdy podczas prezentacji, pozwolił wyłapać kilka irytujących elementów. Po pierwsze „brzęczyk” od niezapiętych pasów jest nieprzyzwoicie głośny, ale… podobno Euro NCAP daje za to dodatkowe punkty, więc wybaczam Citroenowi. Nic natomiast nie usprawiedliwia wolno działającego systemu multimedialnego. Klikasz i czekasz. Nie są to jakieś znaczące „lagi”, ale jeżeli Wasz telefon działałby w takim tempie, to po kilku godzinach cisnęlibyście nim o ziemię. Słowo. Następnie mamy dźwignię automatycznej skrzyni biegów – to chyba „najbiedniejszy” lewarek we współczesnej motoryzacji. Masz wrażenie, że przy mocniejszym ruchu zostanie ci w ręce. To cienki, rachityczny kawałek taniego plastiku, a operowanie daje równie „tanie” wrażenia. Zdecydowanie nie pasuje do całokształtu dobrze wykonanego wnętrza. I jeszcze fakt, że aby wyłączyć silnik nie wystarczy wcisnąć przycisku „start”, trzeba go jeszcze przytrzymać i poczekać. W ciągu tygodnia kilkanaście razy wysiadłem z samochodu, gdy ten jeszcze był włączony. To chyba tyle.
Nie licząc tych kilku mankamentów, Citroen C4 Picasso to świetny minivan. Fotel pasażera z wysuwanym podnóżkiem i łamanym, obszernym zagłówkiem jest fantastyczny w długich trasach, z tyłu mamy sporo miejsca, solidne stoliki ze światełkiem, łatwą możliwość aranżacji przestrzeni, a schowków i schoweczków jest w sam raz. No i ta ogromna przednia szyba. Do tego foremny, duży bagażnik, dobre wyciszenie wnętrza do prędkości 150 km/h i znakomita widoczność z fotela kierowcy. Ot, przykładny minivan. Osobiście wybrałbym Renault Scenic, bo „crossoverowa” stylizacja bardziej mi się podoba, ale C4 Picasso (po lifcie) będzie równie atrakcyjną i funkcjonalną propozycją. Rany… znów się rozpisałem o minivanie… Chyba się starzeje.
#update 15.12.2016: Kaunertaler Gletscherstrasse
#roadPorn #VW4Motion #lodowiec
Zapomnijcie o Stelvio! Nie mówię tutaj o nowym SUV-ie Alfy Romeo, ale o tej popularnej drodze/przełęczy. Jeżeli jesteście prawdziwymi entuzjastami motoryzacji, musicie wybrać się na drogę wiodącą na lodowiec Kaunertal. To piąta najwyżej położona droga w Europie. Można nią wyjechać na ponad 3 tys. m (i to w środku zimy), ale nie to jest w niej najciekawsze. Nie chodzi również o fakt, że kręcono na niej zdjęcia do najnowszej części Jamesa Bonda (Spectre).
Kaunertaler Gletscherstrasse odwiedzałem przy okazji jazd próbnych Volkswagenami z napędem 4Motion. W środku tygodnia, jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem sezonu narciarskiego, droga na lodowiec wygląda jak ośrodek badawczo-rozwojowy koncernów motoryzacyjnych i plan filmowy w jednym. Na 20-kilometrowym odcinku minąłem ekipę Mercedesa, testującą dwa zakamuflowane modele (hatchbacka i coupe), kolumnę SUV-ów Bogwarta i holenderską telewizję, nagrywającą nowego Ignisa i Kię Optimę. Na jednym z przydrożnych parkingów Audi kręciło reklamę – nowe Q5 jeździło z narciarzem na dachu, po drodze kręciła się też nowa Skoda Kodiaq na czeskich blachach i jeszcze parę innych zamaskowanych prototypów. Działo się tyle, że trudno było skupić się na jeździe.
Sama droga również jest niezwykle ciekawa i malownicza – szersza niż Stelvio z bardziej urozmaiconymi zakrętami i lepszą nawierzchnią. Niższe partie naprawdę pozwoliły porządnie przetestować dynamiczne kompetencje Tiguana R-line 4Motion a i wyżej położona część trasy zapewnia więcej swobody w agresywnej jeździe niż Stelvio. Wcześniej trzeba jednak zapłacić 23 euro za wjazd. Chyba, że wybieracie się na narty – z karnetem wjeżdżacie za free. Polecam.
#update 12.12.2016: urban reflections Madrid z Toyotą C-HR
#Madryt #zdęcie #ToyotaCHR
W grudniowych dziennikach pozwolę sobie wrócić na chwilę do listopada, czyli miesiąca, w którym dzienników nie było. Nie mogłem więc opowiedzieć Wam o mojej wyprawie do Madrytu na bliższe spotkanie z Toyotą C-HR.
Wyjątkowo na prezentację nowego modelu nie zostałem zaproszony jako dziennikarz, a jako tzw. influencer tudzież bloger. Sama prezentacja również nie była typowa. Był to pierwszy event europejskiej centrali Toyoty dla blogerów/influencerów z całej Europy. Osób nie związanych zawodowo z motoryzacją, ale sprawnie posługujących się social mediami i sprzętem fotograficznym.
C-HR była tutaj jedynie tłem całej zabawy. Nie chodziło o testy samochodu. Naszym zadaniem było pokręcenie się po (deszczowym) Madrycie Toyotą C-HR i uchwycenie tego, jak auto współgra z metropolią w myśl hashtagu UrbanReflectionsMadrid. Uzbrojony w telefon ruszyłem więc w miasto zapolować na ciekawe ujęcia. Efekty poniżej.
A sam C-HR? Cóż dwa dni jazdy po centrum Madrytu ze średnią prędkością 10 km/h nie pozwoliło zbyt dobrze poznać samochodu. Z przyzwyczajenia jednak gruntownie „wymacałem” wszystkie elementy wnętrza i starałem się „chłonąć” jak najwięcej wrażeń z jazdy. Mogę jedynie powiedzieć, że kabina C-HR budzi pozytywne odczucia, samochód idealnie sprawdził się w ekstremalnie ciasnych uliczkach Madrytu, i że wersja z silnikiem benzynowym i manualną skrzynią bardziej przypadła mi do gustu niż hybryda z CVT.
Teraz czekam, aż przedstawiciele Toyoty wyłonią zwycięzców całej zabawy.
#update 09.12.2016: przemyślenia z terenu
#Ranger #Jimny #offroad
Wiele osób dziwi się, że jako dziennikarz motoryzacyjny nie posiadam własnego samochodu. Takiego na stałe, którego nie trzeba wymieniać.
Samochodu nie mam z dwóch (nie licząc finansowego) względów. Po pierwsze, gdybym miał coś do poruszania się na co dzień, zapewne nie chciałoby mi się umawiać i wymieniać kolejnych samochodów testowych. Przez to szybko straciłbym kontakt z nowościami w świecie motoryzacji i obiektywne spojrzenie na nowe modele. Prawda jest taka, że trzeba dużo jeździć różnymi samochodami, żeby móc napisać o nich coś sensownego. Nie wystarczy raz na miesiąc wsiąść na chwilę do jakiegoś nowego Peugeota, żebym móc obiektywnie go ocenić.
Po drugie za cholerę nie mógłbym się zdecydować, na jaki samochód wydać oszczędności życia. Może nowego Up!-a, albo BMW i3, a może coś używanego z napędem na tył? Serio nie potrafiłbym się zdecydować na jeden konkretny samochód. Ale… zabrałem testowego Forda Rangera w teren i mnie olśniło.
Z samochodami testowymi jest tak, że raczej nie należy ich pałować. Zresztą, przy jeździe w mieście i tak nie ma do tego okazji. Trochę gorzej jest w przypadku testowych terenówek. Wiadomo, warto takie auto zabrać na off-road i sprawdzić, co potrafi. Tak też zrobiłem z Rangerem. Z premierowych jazd tym modelem pamiętałem, że Ranger naprawdę dużo zniesie w terenie. Jazdy przebiegały pod okiem instruktora, więc w razie czego byłoby na niego.
Ale teraz, kiedy z Rangerem zostałem sam na sam w surowym off-roadzie jakoś nie miałem odwagi zbyt mocno go eksploatować. Bardzo mnie korciło, żeby na podwarszawskim torze motocrossowym wcisnąć gaz w podłogę i niech się dzieje, co chce, ale rozsądek brał górę. Z jednej strony miałem odpowiedni sprzęt, z drugiej bałem się go w pełni wykorzystać. Wtedy właśnie pomyślałem, że dobrze byłoby jednak mieć własne auto do katowania, takie, o które nie musiałbym się martwić. Takie, w którym mógłbym iść po wertepach pełnym ogniem, a jak by się coś urwało, to trudno. Dlatego już wiem, na jaki samochód bym się zdecydował, gdybym musiał wybierać. Wybrałbym Suzuki Jimny z porządnym liftem i klatką bezpieczeństwa. Może to już pora na własną furę?
#update 06.12.2016: Och ta Mazda MX-5 RF
#MX-5 RF #Knapik #Och-Teatr
Od czasu do czasu Mazda lubi zorganizować niekonwencjonalne spotkanie prasowe, aby pochwalić się nowym modelem, albo po prostu podsumować wydarzenia na rynku.
Na początku grudnia Mazda postanowiła wykorzystać deski warszawskiego Och-Teatru by zaprezentować dziennikarzom MX-5 RF (to ta ze sztywnym, składanym dachem). Specjalnie w tym celu została wyreżyserowana krótka sztuka, w której Tomasz Knapik prowadził nas przez perypetie typowego, korporacyjnego życia pewnego małżeństwa. W całą fabułę całkiem zgrabnie wkomponowano całkiem zgrabną MX-5 RF.
Muszę przyznać, że na żywo samochód robi bardzo dobre wrażenie. MX-5 jakoś nigdy nie przyprawiała mnie o mocniejsze bicie serca, doceniam ten model, ale nie należę do fan clubu. Niemniej, wersja RF (retractable fastback) przekonała mnie do siebie. Mechanizm składania dachu, prezencja samochodu po jego złożeniu i praca mechanicznej skrzyni biegów są równie charyzmatyczne, jak głos Tomasza Knapika na żywo.
Mazda MX-5 RF pojawi się w polskich salonach już w kwietniu.
Więcej szczegółów na specjalnej stronie.
#update 03.12.2016: dzienniki wracają
#hello #it’s #me
Dzienniki PremiumMoto.pl wracają! W listopadzie, po kilkunastu miesiącach sumiennego prowadzenia dla Was dzienników, musiałem zawiesić systematyczne „apdejty”. Ale już jestem. Zasypaliście mnie wiadomościami, wyrażając rozczarowanie z powodu braku nowych wieści zza kulis PremiumMoto.pl. Dlatego, mimo że czas nadal nie jest po mojej stronie, to nie zostawię Was w tym depresyjnym (świątecznym?) miesiącu bez dzienników. Zaczynamy.
PS to, co dzieje się na blogu, kiedy na blogu nie dzieje się nic, możecie śledzić również na Instagramie.