Mustang Mach-E – pierwszy zbudowany całkowicie od podstaw samochód elektryczny Forda – gościł już na PremiumMoto.pl. Poznaliśmy go teoretycznie jeszcze w 2020 roku. Teraz przyszła pora na pierwszą praktyczną przymiarkę (popularnie zwaną testem) do tego obiecującego elektrycznego crossovera. Przekonaj się, czym zaskakuje, czym rozczarowuje i jak jeździ Ford Mustang Mach-e.
Teoretyczne wprowadzenie do Forda Mustanga Mach-E opublikowałem tutaj już jakiś czas temu. Rozprawiłem się tam z kontrowersjami wynikającymi z doczepienia nazwy „Mustang” do elektrycznego crossovera oraz opowiedziałem o tym, co, jak, po co i dlaczego. Nie będę więc tutaj powtarzał moich wynurzeń o wyglądzie, designie wnętrza, rozmiarach, itp. Skupię się na wrażenia z użytkowania Mustanga Mach-E na co dzień.
Zanim jednak przejdę do zajęć praktycznych z Mustangiem Mach-E, to chciałem podejść do zagadnienia samochodów elektrycznych na nico bardziej ogólnym poziomie.
Dwa podejścia do samochodu elektrycznego
Samochody elektryczne możemy podzielić na dwie grupy. Pierwsza grupa to samochody elektryczne, które powstały w wyniku konwersji samochodu spalinowego na taki napędzany silnikiem elektrycznym.
Można powiedzieć o nich wiele dobrego, ale fakty są takie, że to przeróbki na kolanie, żeby jak najszybciej móc wprowadzić do gamy samochód emitujący okrągłe 0 CO2 na 100 km. To trochę jak kombinowanie kostiumu dla dziecka na szkolny bal przebierańców. Problem w tym, że o tym balu dowiadujesz się wieczór wcześniej. Większość koncernów motoryzacyjnych zaczynała właśnie od takiego sposobu na samochód elektryczny. Wywalamy silnik spalinowy, w jego miejsce wstawiamy elektryczny, albo dwa, dorzucamy baterie w podłodze, voilà. Przebranie gotowe.
Tego typu samochody elektryczne to motoryzacyjna definicja „drogi na skróty” i zazwyczaj więcej w nich kompromisów niż zalet wynikających z zastosowania napędu elektrycznego. Vide BMW iX3, Kia eNiro, MINI Cooper SE, VW e-Golf, w pewnym stopniu również Audi E-tron. Nie są złe, ale da się to zrobić zdecydowanie lepiej.
Mustang Mach-E, czyli podejście drugie
Druga grupa elektryków to samochody, które od podstaw powstały jako elektryczne. Prace zaczęły się tak samo, jak ten tekst, czyli od czystej kartki papieru. Takie podejście daje inżynierom oraz projektantom znacznie większą swobodę, chociażby dlatego, że samochód nie musi mieć komory silnika, nie musi mieć tunelu środkowego, w którym prowadzony byłby wał napędowy. Właściwie nie musi mieć większości elementów, które zabierają miejsce w samochodzie spalinowym i wymuszają na projektantach konkretne proporcje nadwozia. Musi mieć natomiast sporo baterii w podłodze.
Tak czy inaczej, można zaszaleć, tym bardziej, że budżet jaki dostaje się na taki projekt, komunikowany potem jako „nasz pierwszy zbudowany od podstaw samochód elektryczny”, jest pewnie 666 razy większy niż na wszystkie inne projekty. Przykładów takich samochodów mamy już całkiem sporo, bo obecnie nadrzędnym celem każdej marki jest wypuszczenie tego „pierwszego, zbudowanego od podstaw samochodu elektrycznego”. Przykład? Jaguar I-Pace, Porsche Taycan, Volkswagen ID.4, Kia EV6 oraz bohater tego tekstu – Ford Mustang Mach-E.
Ford Mustang Mach-E – w pełni wykorzystany potencjał
Przy okazji mojego pierwszego zarejestrowanego kamerą (a nawet dwoma) statycznego spotkania z Mustangiem Mach-E stwierdziłem, że Ford w pełni wykorzystał potencjał, jaki daje możliwość przygotowania samochodu elektrycznego według tego drugiego przepisu.
Mustang Mach-E ma więc wszystkie zalety samochodów elektrycznych budowanych z założenia jako elektryczne, czyli:
- ogromny w stosunku do całkowitej długości rozstaw osi,
- mnóstwo przestrzeni dla podróżujących i ich bagaży,
- nietypowe proporcje nadwozia,
- dobre właściwości jezdne,
- dużo przestrzeni na baterie.
Ma też odpowiednio mocny silnik (lub silniki), aby pod względem osiągów plasować się w ścisłej czołówce samochodów elektrycznych (zarówno z tej pierwszej jak i drugiej grupy).
Ford Mustang Mach-E – jak to jeździ?
Z każdym kolejnym przetestowanym samochodem elektrycznym coraz trudniej ująć mi w oryginalny sposób wrażenia z jazdy. Bo w swojej najpłytszej warstwie te wrażenia w każdym z modeli są bardzo do siebie zbliżone.
Mamy więc świetne odczucia z przyspieszania, natychmiastowe uderzenie momentu niezależnie czy ruszamy, jedziemy 50 czy 100 km/h. Mamy ciszę, łatwość i płynność poruszania się – często z wykorzystaniem tylko jednego pedału – oraz ostre i bezpośrednie reakcje na ruchy kierownicą.
To wszystko odczujesz w Mustangu Mach-E. I to niezależnie na jaką wersję mocy się zdecydujesz. Bo już najsłabszy 269-konny Mustang Mach-E przyspiesza do 100 km/h w niecałe 7 s. Tyle wystarczy. Chociaż dla zapewnienia sobie najlepszych wrażeń z jazdy decydowałbym się raczej na odmianę z napędem na wszystkie koła.
Przy pierwszym kontakcie jest więc bardzo dobrze. A potem musimy zejść do głębszych warstw wrażeń z jazdy i tu już zaczynają pojawiać się różnice między Mustangiem Mach-E a rywalami. Pierwsza to komfort. Samochody elektryczne są ciężkie. A to sprawia, że trudno pogodzić ograniczone przechyły w zakrętach z komfortem. Bo żeby samochód nie przechylał się nadmiernie musi mieć nieco twardsze zawieszenie.
I zawieszenie Mustanga Mach-E zdecydowanie należy do tych twardszych. Z jednej strony zapewnia mu to bardzo dobre – wyróżniające się na tle konkurentów – właściwości jezdne. Elektryczny Ford Mustang mimo że waży 2,1 tony, to pozostaje precyzyjny, bezpośredni w reakcjach, zwarty i zwinny. Możesz latać po zakrętach szybciej i pewniej niż mógłbyś się spodziewać.
Z drugiej strony Mach-E, mimo logo Mustanga, nie jest samochodem sportowym. Jest SUV-em, samochodem rodzinnym i z tej perspektywy wydaje mi się nieco za twardy. Zbyt dosadnie informuje Cię o mniejszych i większych nierównościach. Brakowało mi w nim odczucia, jakie zapewnia zwieszenie pneumatyczne w niewiele droższym Audi E-tronie. Brakowało mi w nim nico grubszej warstwy komfortu. I nie mogę zwalić winy na felgi, które mają rozsądne 19-cali.
Skoro już przy komforcie i narzekaniach jesteśmy, to jest jeszcze kwestia foteli. Po pierwsze wizualnie prezentują się tak, jakby brakło już budżetu i pomysłu na ich design, skóra, którą są obite nie przekonała mnie jakością, a siedzisko okazało się nieco za krótkie.
Wnętrze Mustanga Mach-E – czy minimalistyczne wnętrze się sprawdza?
W przypadku samochodów elektrycznych z drugiej, wspomnianej na wstępie, grupy producenci podchodzą do wnętrza na dwa sposoby. Albo stawiają na całkowicie nowy projekt, znacząco odbiegający od „spalinowej” oferty, proponując klientom zupełnie nowe doświadczenie marki. Albo jedynie nieznacznie modyfikują projekt znany ze spalinowych modeli (vide Kia EV6). W przypadku Mustanga Mach-E mamy do czynienia z pierwszym podejściem.
Minimalistyczny projekt z powodzeniem sprawdza się w praktyce. Ten wąski cyfrowy pasek zwany tablicą wskaźników spełnia swoje zadanie. Okazuje się, że wcale nie potrzebujesz 120-calowego wyświetlacza przed oczami, żeby mieć nad wszystkim kontrolę. Z kolei z systemu multimedialnego korzysta się nawet łatwiej niż w innych Fordach. Duży wyświetlacz pozwolił na zastosowanie dużych dotykowych przycisków, w które łatwo trafić paluchem podczas jazdy. Działa szybko, nie irytuje i nawet od najbardziej zagnieżdżonych funkcji dzielą cię 2-3 kliknięcia.
Miłym detalem, który zwrócił moją uwagę były dźwięki, które wydawał Mustang. Te ostrzegające i będące reprymendą za drobne grzeszki za kierownicą. Są skomponowane w niezwykle łagodny sposób. Nie irytują, jak w markach koreańskich, dają natomiast odczucie premium, jak w Porsche.
Mustang Mach-E – zasięg i zużycie energii
Przyznam szczerze, że nie zdążyłem dokładnie zweryfikować deklarowanego dla mojej wersji Mustanga Mach-E zasięgu na poziomie 540 km. Z pewnością jednak w mieście bez problemu przejedziesz przynajmniej 400 km. Przyznam też, że nie podszedłem z większą refleksją do tematu ładowania. Wiem jedynie, że Mustang Mach-E nie podaje mocy, z jaką się ładuje. A szkoda.
Nieco bardziej przyłożyłem się do sprawdzenia zużycia energii. Najmocniejsza odmiana Mustanga Mach-E w trakcie 6 godzin kręcenia się po mieście zużywała 26 kWh/100 km. To przyzwoita średnia, ale nie wybija się na tle konkurentów.
Mustang Mach-E – drogo czy tanio?
Na zakończenie ceny. Ford Mustang Mach-E przy cenie od 218 do 280 tys. zł jest całkiem przyzwoicie wyceniony w stosunku do mocy, gabarytów, osiągów i zasięgów, jakie oferuje. W dodatku zadaje kłam powszechnej opinii, że samochody elektryczne są droższe od spalinowych. Cóż, może i są, ale Ford Mustang Mach-E z pewnością nie jest.
Załóżmy, że chcesz kupić spalinowego SUV-a, który zaoferuje zbliżoną przestrzeń we wnętrzu (zbliżony rozstaw osi) przy zbliżonej mocy i osiągach, jak testowany tutaj Mustang Mach-E. Dla przypomnienia 2900 mm rozstawu osi, 351 KM, 5,1 s do 100 km/h. Cena – 280 tys. zł.
Spójrzmy w cenniki spaliniaków:
- Porsche Cayenne S, które przy mocy 440 KM do 100 km/h przyspiesza w 5,2 s ma rozstaw osi 2895 mm i kosztuje 440 tys. zł. OK, to Porsche i ma 772-litrowy bagażnik, ale patrzymy jedynie na osiągi i rozstaw osi.
- Kolejny spalinowy kandydat: Jaguar F-Pace – 400 KM, 5,4 s do 100 km/h, 2874 mm rozstawu osi i 335 tys. zł.
- Trzecia propozycja dla potwierdzenia schematu: Range Rover Velar: 400 KM, 5,5 s do 100 km/h, 2874 mm rozstawu osi i 321 tys. zł. Ale to w zasadzie to samo, co F-Pace, więc szukamy dalej.
- Proszę bardzo, według mnie idealny spalinowy rywal: Volkswagen Touareg z rozstawem osi 2904 mm. Musimy wybrać 462-konną hybrydę plug-in, która rozpędza się do 100 km/h w 5,1 s. Cena? 384 tys. zł.
A przecież nawet nie zaczęliśmy liczyć TCO, czyli całkowitych kosztów eksploatacji, które w przypadku Mustanga Mach-E będą znacznie niższe niż w przypadku wymienionych spalinowych rywali. Jeśli natomiast odniesiemy ceny Mustanga Mach-E od innych elektrycznych crossoverów, okażą się zbliżone.
Mustang Mach-E – test – podsumowanie
Cóż, Ford Mustang Mach-E na tle pozostałych samochodów elektrycznych z pewnością nie wyróżnia się tak, jak Mustang V8 na tle samochodów spalinowych. Mustang Mach-E to po prostu świetnie przygotowany i dojrzały elektryczny crossover. Do tego atrakcyjnie wyceniony. Wyniki sprzedaży mówią same za siebie – pula 220 Mustangów Mach-E przeznaczona na nasz rynek została wyprzedana zanim pierwsze egzemplarze trafiły do Polski. I sądzę, że nazwa Mustang w całym tym elektrycznym zamieszaniu nie pozostaje bez znaczenia dla sukcesu pierwszego, zbudowanego całkowicie od podstaw samochodu elektrycznego Forda.
Wyświetl ten post na Instagramie.