Harley-Davidson Street Glide Special niespecjalnie mi się podoba, w dodatku w ogóle nie lubię motocykli turystycznych. To będzie więc recenzja turystycznego Harleya pisana przez gościa, który dwukołowe sprzęty uznaje jedynie jako środek do lansowania się w mieście, a w długie trasy zawsze wybiera samochód. Czyli recenzja inna niż wszystkie.
Motocykle Harley-Davidson z linii Touring to takie dwukołowe odpowiedniki samochodów typu GT. Tych sportowych, uwodzących wyglądem, z wielkimi silnikami, stawiających na komfort w długich trasach, przeznaczonych do przemierzania kontynentu – stylowo i z fasonem.
Wielokrotnie wspominałem, że lubię Harleye, chociaż design przynajmniej połowy z nich nie idzie pod rękę z moim poczuciem motocyklowej estetyki. Najdalej mi do Harleyów z linii Touring właśnie, czyli tych największych i najdroższych, stworzonych do życia w drodze. Ale podobno tak jest, że albo się je lubi, albo nie. Nic nie poradzisz.
Nie zmienia to faktu, że ponad 1000 km ze Street Glidem Special wspominam równie ciepło, co przygodę z najlepszymi samochodami GT – np. takim Mercedesem klasy S Coupé. Co prawda wielogodzinne podróże nadal wolę spędzać na wentylowanym fotelu z masażem otoczony dźwiękoszczelnymi szybami i blachą, ale muszę też przyznać, że Steet Glide Special był fantastycznym towarzyszem w trasie przez Polskę.
Street Glide Special – duży i ciężki, ale…
Street Glide jest duży i ciężki. Gra w ścisłej czołówce dwukołowych zawodników wagi ciężkiej. Bez płynów waży 360 kg. Oznacza to, że jeśli podobnie jak ja ważysz około 80 kg, to manewry Street Glidem na parkingu, wycofywanie czy podprowadzenie go pod lekkie wzniesienie będą wymagać od Ciebie sporo krzepy i samozaparcia. A jak motocykl zacznie się przechylać to… po Tobie.
Z drugiej strony, kiedy już ruszysz, to Street Glide Special kurczy się wokół Ciebie. Staje się lekki, zwinny, kompletnie przestajesz czuć jego gabaryty. Skręca lekko i łatwo, hamuje stanowczo, przyspiesza energicznie. Dzięki temu zanim wyjedziesz na obwodnicę i odkręcisz manetkę w poszukiwaniu wolności, to dasz radę skutecznie powalczyć z korkami w mieście. Nie przeszkadzają nawet te kufry po bokach, bo mieszczą się w obrysie lusterek.
Jak to jest podróżować na turystycznym Harley’u
Jeśli nie miałeś okazji jeździć turystycznym Harleyem, to trudno oddać uczucie, jakie daje jazda takim motocyklem. Warto poczuć to osobiście, jadąc nieśpiesznie, na luzie, po prostu przed siebie.
114-calowy V-Twin Milwaukee-Eight pracuje – niech będzie – aksamitnie. W przeciwieństwie do tego, co działo się w Fat Bobie, tutaj czujesz jedynie znikome wibracje. Z głośników leci muzyka, której źródłem może być telefon spięty z systemem multimedialnym, Ty siedzisz niczym władca dróg, na kanapie równie wygodnej, co dobry fotel z IKEA, przed wiatrem skutecznie osłania Cię masywna owiewka (o ile dokupisz szybkę odpowiedniej wysokości), nogi masz wyciągnięte przed siebie i czujesz, jak Twoje ego pęcznieje razem z rosnącymi obrotami.
Te obroty dochodzą do 4 tys. na minutę. Potem jest odcięcie. Wcześniej, przy 3 tys., V-Twin oddaje Ci maksymalne 150 Nm momentu, a 90 KM mocy – niby niewiele, jak na 400 kg, ale tutaj liczy się moment – pozwala bez problemu osiągnąć maksymalne 180 km/h.
Street Glide Special – komfort i „Harley experience”
Koledzy specjaliści od motocykli twierdzą, że obecny Street Glide Special jest pierwszym z tak komfortowym zawieszeniem. Jeśli tak, to cieszę się, że dopiero teraz zacząłem przygodę z takimi Harleyami. W moim odczuciu zawieszenie Street Glide jest fantastyczne, ale tylko do momentu, w którym poruszasz się głównymi drogami. Na tych bocznych, na których zaczynają pojawiać się dziury i nierówności Street Glide Special potrafi wytrząść. Chociaż nie jest tak, żeby kompresował kręgi. Poza tym twardość tylnego zawieszenia można regulować, o czym dowiedziałem się po fakcie, więc może było skręcone za bardzo.
Cała reszta w Street Glide Special zapewnia typowy „Harley Experience”. Podczas zmieniania biegów masz wrażenie, że przeładowujesz pocisk w armatohaubicy, każdy ruchomy element, którym operujesz stawia solidny opór, a przy przyspieszaniu słyszysz charakterystyczne dudnienie z wydechów. Ja to bardzo lubię. To daje poczucie obcowania z maszyną, która ma duszę (więcej o tym w poście poniżej).
Street Glide Special – opinia turystycznego żółtodzioba
Zanim nie wsiadłem na Harleya Street Glide Special nie przypuszczałem, że motocykl może tak skutecznie i bez wysiłku pochłaniać setki kilometrów. 140 km/h dla Steet Glide nie jest żadnym problemem, a Ty odczuwasz tę prędkość tak samo jak w dobrym samochodzie klasy premium, czyli właściwie jej nie odczuwasz. Naprawdę piękna sprawa.
W końcu zrozumiałem, że motocyklem można komfortowo pojechać nieco dalej niż do kawiarni. Nawet dużo dalej. Zupełnie nowe motoryzacyjne doświadczenie. Nie przedłużając – polecam każdemu, kto podobnie jak ja nie przepada za turystyką motocyklową i motocyklami turystycznymi.
Więcej o Street Glide Special na stronie Harley-Davidson Polska
Dante techniczne Street Glide Special
Bell Bullitt w trasę?
Zapewne według konserwatywnych harleyowców stylówa kasku Bell Bullitt (z dobresklepymotocyklowe.pl) z wypukłą szybką nie do końca pasuje do charakteru Harleya Street Glide, ale moim zdaniem Bullitt dobrze komponuje się z turystycznym Harleyem. Może nie należy do najcichszych na rynku, ale na Street Glide i tak jesteś schowany za wielką owiewką, więc można popylać nawet z otwartą szybką.