Ten film powstawał długo. Bardzo długo. Za długo. Chociaż nakręciliśmy go w dwa dni. Surowy materiał przez kilkanaście miesięcy czekał jednak na lepsze czasy, albo raczej lepszy humor operatora Piotra. Przyznam, że mimo ciągłej presji czasu, całkiem dobrze bawiłem się kręcąc dla Was "Trudne sprawy porucznika Bullewicza". Mam nadzieję, że Wy również będziecie się dobrze bawić oglądając ten paradokument z Fordem Mustangiem Bullitem w roli głównej i mną w roli duchowego następcy Franka Bullitta.