Suzuki GSX-S750 przypomniało mi, dlaczego tak chętnie wsiadam na motocykle. Chodzi o to, że w przystępnej cenie oferują osiągi i wrażenia, które w świecie czterech kółek zarezerwowane są dla supersamochodów, czyli są niedostępne dla tzw. zwykłych śmiertelników. GSX-S750 jest doskonałym przykładem tego zjawiska. Ale ten naked od Suzuki spodobał mi się nie tylko dlatego.
Liczby nie kłamią i to na nich chciałem się skupić na początku. Suzuki GSX-S750 ma 114 KM i waży 214 kg. A to daje 1,8 KM na kg. Wiem, 1,8 KM na kg pewnie niewiele Ci mówi, ale daj mi jeszcze kilka linijek.
Suzuki GSX-S750 – osiągi supersamochodu w cenie Dacii Duster
W świecie samochodów 1,8 KM na kg to już najwyższy poziom wtajemniczenia w osiągi. Takich, które przy starcie rozbijają Ci głowę o zagłówek. To poziom McLarena 720S. To 720 w McLarenie oznacza moc – 720 KM. Ta z koeli przekłada się na przyspieszenie do 100 km/h w 2,8 s. A to dokładnie tyle, co w takim Suzuki GSX-S750.
Na hardcorowych motocyklistach takie osiągi zapewne nie robią większego wrażenia. Ale zakładam, że Ty – podobnie jak ja – jesteś bardziej hobbystycznym niż hardcorowym motocyklistą, że bliżej Ci do świata czterech niż dwóch kółek. Dla nas takie osiągi to pełny odlot. Naprawdę nic więcej nie trzeba. Chociaż do niedawna pisałem tak o silnikach 250 cm3, więc sam nie wiem. Tak czy inaczej, Suzuki GSX-S750 obiektywnie jest aż za szybkie.
W dodatku śmiem twierdzić, że emocje, jakie towarzyszą rozwijaniu takich osiągów na Suzuki GSX-S750 są znacznie bardziej, że tak powiem, bezpośrednie niż w McLarenie. Bo tutaj nie masz przedniej szybki, cały impet bierzesz na klatę. A poza tym zawsze powtarzam, że w motoryzacji to nie osiągi są najważniejsze, ale sposób, w jaki są rozwijane. A jeśli chodzi o sposób rozwijania osiągów, to nie ma nic piękniejszego niż mocne silniki wolnossące, które można, a nawet trzeba, kręcić do 9 tys. obr. Taki – jak na standardy motocykli – mamy w Suzuki GSX-S750. Nie mamy natomiast w McLarenie.
A to wszystko sprowadza nas do tego, że takie Suzuki GSX-S750 zapewni Ci bogatsze wrażenia niż McLaren 720S za 1,3 mln zł. Tymczasem na takim GSX-S750 wyjeżdżasz z salonu już za około 35 tys. zł. A to jakieś 37 razy mniej niż McLaren! I ta liczba ujęta przez pryzmat osiągów robi równie duże wrażenie, co te 2,8 s do 100 km/h.
W skrócie: otrzymujesz osiągi McLarena w cenie Dacii Duster. Nic, tylko robić prawko kat. A.
Dobra, tyle jeśli chodzi o liczby. Teraz będzie o emocjach i odczuciach.
Suzuki GSX-S750 – to nie lata, to teleportuje
Jako motocyklista hobbysta, amator, bez większego doświadczenia mogę powiedzieć, że na GSX-S750 jeździło mi się fantastycznie. Już drugiego dnia miałem wrażenie, że to optymalny motocykl, którego potencjał mogę w pełni wykorzystać. Wszystko mi pasowało, GSX-S750 był jak stary dobry kumpel – nie pytał, nie wybrzydzał, po prostu rozumiał i robił, co trzeba. Oferował urzekające połączenie wygody i łatwości użytkowania z porażającymi osiągami. W świecie samochodów trudno o coś takiego.
Fenomenalnie wygodny, zwinny, łatwy przy przeciskaniu się w korkach, imponująco opanowany przy pełny odkręceniu gwizdka. Po prostu latałem na nim po mieście, jak czarownica na miotle. Chociaż latanie to zbyt delikatne określenie. To była teleportacja. Od świateł do świateł. Z punktu A do punktu B po drugiej stronie miasta. Wyżej są już tylko ścigacze, ale ścigacze nie są aż tak wygodne.
GSX-S750 w dłuższej podróży
Mało tego, zabrałem Suzuki GSX-S750 w dłuższą podróż. Trochę się jej obawiałem, bo za owiewkę w tym motocyklu służy przednia szybka w kasku, a to słaby interes przy 4 godzinach jazdy autostradą. Ale i tę próbę GSX-S750 zdał bez zająknięcia. Po przejechaniu prawie 500 km, z prędkościami powyżej 140 km/h przez resztę dnia funkcjonowałem normalnie. W dodatku nic mnie nie bolało. A to przyjemna odmiana w porównaniu z podobnymi wyczynami, których podejmowałem się na Harleyach.
GSX-S750 – moja opinia
Koledzy, który znają się na motocyklach równie dobrze, co ja na samochodach, piszą, że Suzuki GSX-S750 powstał w oparciu o najlepsze podzespoły, jakimi dysponowało Suzuki w tym segmencie. I ja im wierzę. Ci koledzy piszą też, że takie Suzuki GXS-S750 ma sporo mocnych konkurentów, ale na ich temat nic nie wiem. Zaznaczam jednak ten fakt z dziennikarskiego przyzwyczajenia.
Wiem natomiast, że Suzuki GSX-S750 bardzo mi się spodobało. I gdybym miał do wyboru McLarena 720S albo takie GSX-S750 to… oczywiście, że wziąłbym McLarena, ale zaraz obok postawił GSX-a. Bo w mieście nie ma nic równie szybkiego i wygodnego jednocześnie. No może za wyjątkiem Suzuki GSX-S1000, ale S1000 nie podoba mi się aż tak jak S750.
PS całą resztę istotnych rzeczy, o których wypadałoby wspomnieć w teście motocykla znajdziesz na oficjalnej stronie Suzuki. Ja chciałem Ci tutaj opowiedzieć o tym, czego na tej stronie nie znajdziesz.
PPS na stronie Suzuki wspominają o „dzikim ryku wydechu”. Obawiam się, że tutaj akurat rozmijają się z rzeczywistością. Jak na ten motocykl wydech jest grzeczniutki. Powinna tu wjechać jakaś Yoshimura.