IS-F to obecnie najszybszy i najbardziej sportowy Lexus oferowany na polskim rynku. 423 KM i 505 Nm generowane przez wolnossące, 5-litrowe V8 przenoszone na tylną oś z mechanizmem różnicowym o ograniczonym tarciu, 4,8 s do 100 km/h i niesamowity dźwięk. To japońska odpowiedź na BMW M3 i C63 AMG. Odpowiedź wyjątkowa.
Jeszcze kiedy LF-A był tylko szkicem, IS-F mógł wydawać się bardzo nietypowym krokiem dla Lexusa. Japońska marka premium działająca w szeregach Toyoty kojarzona była z poprawnymi, stonowanymi i po prostu nudnymi samochodami dla… cóż, dojrzałych ludzi. Aż tu nagle, Japończycy wzięli 5-litrowy, wolnossącym silnik V8 i wsadzili go w nadwozie swojego kompaktowego sedana z napędem na tył. Coś, co początkowo wydawało się pstryczkiem w nos dla BMW M3 i Mercedesa C63 AMG, z czasem okazało się jednak solidnym kopniakiem. Prosto w niemieckie krocze.
OK, kiedy w roku 2007 na świecie pojawiła się pierwsza generacja IS-F-a, z góry została uplasowana za C63 i M3. I nie bezpodstawnie. Jednak w 2011 IS-F przeszedł kilka znaczących modyfikacji, które uczyniły z niego samochód kompletny, odpowiednio szalony i gotowy do starcia z nabuzowanymi mocą niemieckimi sedanami. Poprawiono zawieszenie, a tylna oś doczekała się mechanizmu różnicowego o ograniczonym tarciu. Tylko, albo aż tyle wystarczyło, by IS-F zapewnił sobie miejsce na motoryzacyjnym Olimpie.
Lexus IS-F test – rys historyczny
Trudno powiedzieć, co bardziej fascynuje w Lexusie IS-F. Wrażenia jakie dostarcza kierowcy, czy historia jego powstania. IS-F został stworzony jako czysty eksperyment przez grupę zapalonych inżynierów Toyoty, pracujących z własnych ambicji głównie po godzinach. Szefem całego projektu był ten sam człowiek, który wcześniej odpowiedzialny był za stworzenie Toyoty Supry. IS-F powstał po prostu z pasji i fascynacji. To czyni go wyjątkowym i już z założenia innym od marketingowych majstersztyków o oznaczeniu C63 i M3. I to czuć za jego kierownicą.
Nasz grafitowy IS-F jest niczym cichy i spokojny pracownik korporacji, którego hobby to walka w klatce. Już z zewnątrz wprawne oko wychwyci, że z naszym „pracownikiem” jest coś nie tak. IS-F w porównaniu do „grzecznych” IS-ów subtelnie sygnalizuje swoim wyglądem, że nie jest pierwszym lepszym sedanem. Chwila obserwacji pozwoli wychwycić grafitowe felgi (3 tys. zł sztuka) szczelnie wypełniające „przypakowane” nadkola z otworami wentylacyjnymi, charakterystycznie ułożone cztery atrapy końcówek wydechu, delikatną lotkę na krawędzi bagażnika i mocno obniżone zawieszenie. Już sam fakt tego finezyjnego zakamuflowania niesamowitych osiągów ma w sobie coś niezwykłego. Tylko od ciebie zależy komu pokażesz co naprawdę potrafi IS-F.
IS-F został stworzony jako czysty eksperyment przez grupę zapalonych inżynierów Toyoty, pracujących z własnych ambicji głównie po godzinach
Lexus IS-F test – ciemna strona motoryzacji
A co potrafi IS-F? Osiem tłoków w układzie V pracuje w cylindrach o łącznej pojemności 4968 cm3. Zaczepione do wału korbowego rozpędzonego do 6600 obr./min generują 423 KM mocy. Nieco wcześniej, bo przy 5200 obr./min IS-F osiąga maksymalne 505 Nm. Tymi wartościami zarządza konwencjonalna, automatyczna skrzynia o ośmiu przełożeniach i przekazuje je wyłączenie na tylną oś wyposażoną w „szperę”. Taki „pakiet” to pewna przepustka do ciemnej strony mo… toryzacji. Tej, po której radość płynie z przeciążeń, obserwowania drogi przed sobą przez boczną szybę i kunsztownego panowania nad rozpędzoną masą zaczepioną o asfalt jedynie przednimi kołami. Tak, efektowna nadsterowność prowokowana prawą stopą jest w IS-F dziecinnie łatwa do uzyskania i (co ważniejsze) kontrolowania. Spodziewalibyście się czegoś takiego po Lexusie?
Uciekając się do stereotypowych porównań maniakalnie stosowanych przy recenzjach japońskich samochodów, można powiedzieć, że naciskanie pedału przyspieszenia w IS-F-ie jest jak rozsmarowywanie samurajskim mieczem koncentratu wasabi po klejnotach rodzinnych najbardziej szalonego z Kamikaze. Doświadczenie niepowtarzalne, ryzykowne, niezwykle emocjonujące, przepełnione dalekowschodnią kulturą i z pewnością pozostające w pamięci na długo.
5-litrowe V8 o mocy 432 KM napędzające jedynie tylną oś to przepustka do ciemnej strony mo… toryzacji
A co jeżeli po prostu chcesz prowadzić szybko i „czysto”, wykorzystując cały potencjał auta? Lexus odwalił kawał dobrej roboty przy kalibrowaniu działania podstawowych narzędzi kontroli nad samochodem – pedałów i kierownicy. Wiecie, dlaczego są takie dobre? Bo w trakcie jazdy po prostu o nich nie myślisz, w niczym nie przeszkadzają. W sukurs przychodzą tu wyjątkowo sprawna i pozornie wyjątkowo nieadekwatna automatyczna skrzynia biegów o 8 przełożeniach, oraz zawieszenie świetnie przystosowane do możliwości wolnossącego serca IS-F-a. Fakt, charakterystyka zawieszenia zdaje się odrobinę za sztywna i auto nienajlepiej czuje się na nierównych drogach, ale cudownie neutralne zachowanie to wynagradza. Wszystko działa tak, jak tego byś oczekiwał, dzięki czemu atakując kręte drogi skupiasz się jedynie na… krętej drodze i czerpaniu radości wszystkimi zmysłami.
Chociaż IS-F potrafi skutecznie zwodzić twoje zmysły. Do pewnej wartości obrotów (dokładnie 3700 obr./min) Lex zdaje się potulny niczym zwykły japoński sedan. Jest cicho i spokojnie, bardzo komfortowo i wygodnie w długich podróżach. A teraz uderz w lewą łopatkę przy kierownicy, wciśnij zdecydowanie gaz i przekrocz tę magiczną granicę oznaczoną na centralnie umieszczonym obrotomierzu wartością 3. Wtedy IS-F pokazuje swoje drugie oblicze. Rozpętuje się akustyczna burza, a twoja głowa mimowolnie uderza w zagłówek. IS-F staje się głośną, diabelnie szybką i agresywną maszyną. Z zabójczą konsekwencją osiąga niedorzeczne prędkości, a każdy nowy bieg wita entuzjastycznym parsknięciem z układu wydechowego. Taka zaskakująca i urzekająca charakterystyka V8 to efekt zastosowania dwustopniowego układu dolotowego.
Jeżeli do IS-F-a można mieć jakieś zastrzeżenia to tyczą się one jego wnętrza. Jakość montażu jest pierwszorzędna, ale czuć już w nim upływ czasu. Wystarczy spojrzeć na cyfrowy zegarek, który pamięta jeszcze późne lata 90., czy organoleptycznie zbadać niektóre plastiki. Ale skreślać IS-F z tego powodu to jak wygonić Angelinę Joli z łóżka, bo nie spodobał ci się jeden z jej tatuaży.
Najszybszy Lexus oferowany na Polskim rynku (tak, IS-F) to wydatek 358 tys. zł. Niemal tyle samo ile musimy wydać na C63 AMG czy BMW M3. Po kilku tysiącach kilometrów spędzonych za kierownicą IS-F-a rozstawaliśmy się z nim z nieukrywanym bólem serca. Japoński sedan zauroczył nas charakterem swojego silnika, zestrojeniem zawieszenia, prowadzeniem. Wciągał z każdym przejechanym kilometrem. Emocjami jakie wzbudzał dźwiękiem, przeciążeniami i nadsterownością dotarł do najgłębszych zakamarków duszy, gdzie zapewne pozostanie na zawsze. A to miejsce, gdzie goszczą tylko naprawdę wyjątkowe auta. Tu cena ma drugorzędne znaczenie.
Zobacz pełną galerię Lexusa IS-F
Cena od: 358 100 zł
Cena testowanego: 358 100 zł
Silnik: benzynowy, widlasty, 8-cylindrowy, wolnossący
Pojemność: 4968 ccm
Moc: 423 KM przy 6600 obr./min
Moment obrotowy: 505 Nm przy 5200 obr./min
0-100 km/h: 4,8 s
V-max: 270 km/h
Spalanie wg producenta: 8,3 l/100 km / 11,4 l/100 km / 16,8 l/100 km (miasto/trasa/średnio)
Spalanie w teście: 10,5 l (trasa); 15-17 l (miasto); 20 l i więcej/100 km
Wymiary: długość 4660 mm; szerokość 1815 mm; wysokość 1415 mm; rozstaw osi 2730 mm; poj. bagażnika 378 l
Masa własna: 1700 kg
Tekst: Michał Sztorc
Zdjęcia: Michał Korniejczuk