Powolutku wchodzę w zakręt z prędkością nieprzekraczającą 30 km/h. Standardowy miejski winkiel, 90 stopni. Taki, jakie pokonywałem już wielokrotnie. Delikatnie się przechylam, wszystko zdaje się przebiegać po mojej myśli. Spokój, rutyna, pełny relaks. Czuję się panem sytuacji. Nagle szoruję kolanem po asfalcie, a motocykl leży kilka metrów dalej. Do dzisiaj nie mam pojęcia, co się stało, ale wraz z moim testowym Suzuki SV650 zaliczyliśmy delikatnego szlifa. Chyba słusznie, że zapisałem się na to szkolenie Suzuki Shell Szkoła Jazdy – myślę, przecierając palcem przytartą osłonę tłumika i spoglądając na dziury w kurtce.