Był lipiec 2018. Właśnie odebrałem testowe Audi A5 Sportback. Jeszcze tego samego dnia dzwoni do mnie Kamil (ten gość po prawej) i wyzywającym tonem stwierdza, że jeździ właśnie Kią Stinger i że ta jego Kia jest dużo lepsza i dużo tańsza od mojego Audi A5. Kiedy już pozbierałem się ze śmiechu, a trwało to jakieś 2 dni, stwierdziłem, że nadarza się dobra okazja na porównanie. Wzięliśmy więc nasze dwa sportowe, "czterodrzwiowe coupe" na krótką wycieczkę, na której zamierzałem udowodnić Kamilowi, jak bardzo się myli. Co z tego wyszło i dlaczego to wszystko trwało aż rok? Sprawdźcie poniżej.
„Cześć, ojciec. Potrzebuję 150 tys. zł na start w przyszłym sezonie w wyścigach Kia” – zagajam przez telefon chwilę po zakończeniu III rundy Kia Platinum Cup na torze Poznań. Rundy, w której startowałem jako występujący gościnnie, ale pełnoprawny zawodnik VIP. Miałem swój team, całe zaplecze serwisowe, namiot i samochód z własnym nazwiskiem na szybie. Przez 4 dni byłem po prostu kierowcą wyścigowym. „To chyba musiałbym sprzedać mieszkanie” – słyszę w odpowiedzi.
Kiedy przychodzi do profesjonalnego ścigania – wiecie, z licencją, w homologowanych autach, niepalnej bieliźnie, zgodnie z regulaminem FIA – marka samochodu przestaje mieć znaczenie. Liczą się emocje! A profesjonalne ściganie dostarcza kierowcy mnóstwa emocji niezależnie, w jakim samochodzie siedzi. Emocje w motoryzacji są premium. Dlatego przygotowałem sprytny plan wzięcia udział w takim prawdziwym ściganiu. Na przykład w Kia Platinum Cup 2019.